Idąc za ciosem od razu pokazuję wszystko, co udało mi się wykończyć w listopadzie - w końcu będę na bieżąco :) Grudzień jak na razie upływa mi pod znakiem zużyć, zakupów jest prawdziwa garstka i mam nadzieję w tym wytrwać. A później ... kto wie? Może przedłużę taki stan na styczeń, luty, choć tak naprawdę patrząc na moje zapasy przydałoby się na co najmniej rok.



Z pudełka, do którego wkładam puste opakowania wyciągnęłam w sumie 20 butelek, tub, "słoiczków". To dobry wynik, ale przecież nieraz udawało mi się wykończyć więcej :)
  • Jakiś czas temu nałogowo kupowałam płyny do kąpieli z Avonu, nadal mam kilka butelek, ale nowych już raczej nie będzie. Nie pachną już tak mocno jak kilkanaście lat temu, nad czym ubolewam. Płyn truskawki i śmietanka też niestety okazał się słaby, a szkoda. W kolejnym katalogu pojawi się nowy zapach ułatwiający zasypianie i z jednej strony mnie kusi, a z drugiej obawiam się, że znowu będzie zbyt delikatny.
  • Sól do kąpieli CosmoSpa o zapachu lawendy i rozmarynu to też rozczarowanie - w trakcie kąpieli niestety nic nie czuć :/
  • Jest kilka kosmetyków w Avonie, które lubię i do których wracam, np. kilka peelingów z linii Planet Spa. Seria ma uchodzić za "lepszą", ze niby spa, że niby fajne składniki, ale wiecie ... wszystko co dobre na szarym końcu, więc to tylko takie kreowanie produktów. Ale akurat peeling z minerałami z Morza Martwego lubię za uczucie jakbym masowała się piaskiem. Super wygładza, relaksuje, zapach ma specyficzny, nieco męski - dla mnie fajny.
  • W TK Maxx kupiłam kiedyś kilka płynów do kąpieli Tetesept. Markę poznałam w tracie wyjazdu do Koszyc, kupiłam wtedy żele pod prysznic m.in. do stosowania w trakcie przeziębienie - pachniał bardzo mocno odtykając zapchany nos, był fantastyczne. Natomiast płyny okazały się takie sobie, zupełnie normalne. Pachną umiarkowanie, dla mnie za słabo.
  • Aloesowy żel do higieny intymnej Equilibra bardzo polubiłam. Był łagodny, nie podrażniał, odświeżał, dobrze spełniał swoją funkcję. Myślę, że kiedyś wrócę do niego.
  • Pianka peelingująca Biolove to taki dziwak. Niby fajne urozmaicenie, ale relacja ceny do pojemności i działania nie wychodzi jej na dobre. To taki produkt, który można dorzucić komuś do prezentu, czy sobie od czasu do czasu kupić, ale do regularnego stosowania nie za bardzo się opłaca. O tych piankach napiszę osobną recenzję.
  • Z maskami do włosów Pilomax Wax mam różne przejścia, ale z tą akurat się polubiłam. Wyraźnie zmiękczała włosy i nadawała im połysk, a tego najbardziej brakuje moim włosom.
  • Nowy szampon i odżywka Nivea Hair Milk Natural Shine też bardzo dobrze służyły moim włosom dodając im miękkości i blasku.
  • Z pastą do zębów Sylveco nie polubiłam się tak od razu, ale ostatecznie nasza przyjaźń trwa i to kolejna tubka, którą zużyłam. Przyjemnie odświeża, dobrze myje. Jest zdecydowanie lepsza niż czarna Ecodenta, która odświeżała tylko na krótki czas.
  • Dotleniający peeling do twarzy Apis też był fajny. Dobrze wygładzał skórę bez podrażniania i wysuszania.
  • Uwielbiam hydrolat różany, miałam i mam go z oferty wielu firm i kosmetycznych i z surowcami. Każdy mi odpowiadał zapachowo tylko nie ten z Cosmeceuticum. Na skórę działał super, nie podrażniał, nie napinał a wręcz odwrotnie - nawilżał, koił, odświeżał, ale zapach ... bardzo nie przyjemny, duszący, kojarzył mi się trochę z papierosami, w sensie że podobnie duszący i zatykający.
  • Zawzięłam się na wodę Slip into z Avonu. Lubię zmieniać zapachy i codziennie pachnieć inaczej, ale chciałam już go wykończyć. Nie wyróżniał się niczym szczególnym, taki zwyklak bezpieczny na co dzień. Ani mi się nie podobał ani też nie zachwycił. Trwałość raczej słaba.
  • Podkład Lumi z Eveline to jeden z moich ulubionych podkładów. Delikatnie rozświetla, twarz jest zdrowo promienna. Daje średnie krycie, które dla mnie jest optymalne. Dobrze współgrał z wszystkimi kremami, na które go nakładałam. Na lato czeka na mnie buteleczka w ciemniejszym kolorze (teraz zużyłam Soft Beige)
  • Equilibra to nie tylko kosmetyki z aloesem, ale też z olejem arganowym i z masłem shea. Z tej ostatniej serii miałam żel do mycia twarzy i rąk, ale najlepiej sprawdził się u mnie w tej ostatniej roli. Do mycia twarzy go nie polubiłam, za to jako mydło do rąk - tak.
  • Z mydłami i ogólnie produktami Yope to dla mnie prawdziwa loteria. Balsamów nie polubiłam, za to kremy do rąk są ok. Produkty do sprzątania - mocno średnie, szczególnie płyn do mycia naczyń (bardzo rzadko myję ręcznie a i tak potrafił mnie zirytować). Mydła nie wszystkie polubiłam - waniliowo-cynamonowe było dla mnie tragiczne, werbena i to ze zdjęcia figowe było lepsze. Czytałam, że lubią mieszać w składach, zamieniać składniki i nie wszystkie są ok, ale pewnie na dobrej promocji jeszcze się skuszę.
  • Masło do ciała Harmonique było bardzo przyjemne, bardzo dobrze nawilżało skórę, nie kleiło się, subtelnie pachniało. Miałam tez kiedyś wersję iście świąteczną z pomarańczami, goździkami i też lubiłam.
  • Jako fanka mydeł musiałam kupić mydła Sylveco! Odżywcze bardzo dobrze sprawdziło się na mojej suchej skórze. Teraz używam tonizującego, mam jeszcze pozostałe dwa. Zdjęcia już czekają, więc jak już wszystkie mydła poznam to przygotuje recenzje.
  • Krem do rąk Lirene Jedwab morski ... tragedia! Nie mam jakichś bardzo wymagających dłoni, ale ten krem ani trochę ich nie nawilżał (może na kilka minut) a wręcz przeciwnie. Zużyłam go w pracy, bo jego jedyną zaletą było szybkie wchłanianie się, więc nie przeszkadzał np. w pracy z dokumentami. 
  • I na koniec dwa maleństwa. Jednorazowa maseczka Marion z niedawno pokazanej serii Beauty Shot. Całkiem ok, nawilżyła skórę, odprężyła, wrażenia pozytywne. Ale jednak maseczka całonocna Clinique okazała się dla mnie czymś wspaniałym. Przez noc rewelacyjnie nawilżyła skórę. Rano wyglądała na wypoczętą (choć tak całościowo czułam się nie wyspania). Miniaturka starczyła a kilka użyć i naprawdę rozważam zakup w rozsądnej cenie.

A jak Wam idzie zużywanie?

12 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawe podsuowanie. Wodę różaną uwielbiam, ale jeśli ma paskudny zapach, to podziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Spore zużycia, ja do tej pory nałogowo używam płynów Avon, pachną całkiem przyzwoicie 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam zupełnie na odwrót - mydło Yope waniliowe było dla mnie super, a figowe słabe :P A pasta Sylveco doprowadzała mnie do szału, bo non stop wylewała się z tubki przez zbyt duży otwór i wszystko było uwalone :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? No patrz, te pasty które miałam były gęste że trudno mi się wyciska przez otwór 😅

      Usuń
    2. Może miałam jakieś trefne opakowanie? :D

      Usuń
  4. ostatnio mam wrażenie, że nic mi się nie kończy . gdy przez miesiąc zachowywałam zużyte opakowania na koniec czułam ulgę mogąc to wszystko wyrzucić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niezłe denko. U mnie nie jest tak dobrze, co zurzyje opakowanie wyrzucam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już mam nawyk że od razu wkładam do pudełka w szafie

      Usuń
  6. Z Yope miałam kilka próbek różnych produktów, ale nic nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia.

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!