Aromatyczne, wyciszające kąpiele i pielęgnację ciała
celebruję przez cały rok, ale to jednak jesienią i zimą te wieczorne chwile
poświęcone tylko sobie doceniam jeszcze bardziej. Oprócz działania pielęgnacyjnego dużą rolę przykładam do zapachu używanych kosmetyków. Zawsze jest on dla mnie ważny, ale szczególnie właśnie gdy z założenia robię sobie łazienkowe miniSPA - wybieram wtedy te kosmetyki, które dodatkowo odprężą mnie zapachem i uprzyjemnią całą pielęgnację.
W zimne wieczory najczęściej towarzyszą mi otulające i ciepłe aromaty. Nie odstawiam całkowicie owocowych żeli czy płynów, ale jednak chętniej sięgam wtedy po cynamon, wanilię, ciasteczka i inne tego typu zapachy. A co mnie zapachowo zachwyciło w ostatnim czasie? Seria Swedish Spa z Oriflame. Nie jest to taki typowo zimowy zapach, ale mimo to otula i niesamowicie relaksuje. Nie potrafię Wam powiedzieć, czym dokładnie pachną kosmetyki z tej serii - wyczuwam tu i nuty wodne (na szczęście nie jest to Cool Water w wersji pielęgnacyjnej, nie znoszę tego zapachu) i "coś" co dodaje zapachowi głębi. "Coś", co czyni, że jest on idealny na jesień i zimę, ale i wiosną i latem się sprawdzi.
Masła do ciała to coś co lubię - moja sucha skóra potrzebuje treściwych konsystencji a nie lekkich mleczek (bardzo rzadko takie się u mnie dobrze sprawdzają). Osobiście nazwałabym go raczej kremem, niż masłem. Dla mnie masło to coś, co się choć lekko topi pod wpływem ciepła skóry. Konsystencja masła Swedish Spa jest treściwa, a z drugiej strony delikatna - tę delikatność czuć nabierając dłonią z opakowania.
Rozprowadza się bez żadnego problemu i dobrze się wchłania bez tłustości i klejenia. Co prawda przez chwile daje efekt lekko tępej skóry (nie lubię tego) szczególnie na nogach bo na rękach nie odczuwam tego jakoś szczególnie, na szczęście po chwili jest już tylko gładkość i miękkość. Jeszcze rano skóra jest gładka, nawilżona i odżywiona.
Czy poradzi sobie z wymagającą i przesuszoną skórą? Obawiam się, że nie, ale dla mojej suchej jest wystarczający.
Wysoko w składzie jest olej kokosowy i migdałowy, niżej inne oleje, ale też parabeny.
Rozprowadza się bez żadnego problemu i dobrze się wchłania bez tłustości i klejenia. Co prawda przez chwile daje efekt lekko tępej skóry (nie lubię tego) szczególnie na nogach bo na rękach nie odczuwam tego jakoś szczególnie, na szczęście po chwili jest już tylko gładkość i miękkość. Jeszcze rano skóra jest gładka, nawilżona i odżywiona.
Czy poradzi sobie z wymagającą i przesuszoną skórą? Obawiam się, że nie, ale dla mojej suchej jest wystarczający.
Wysoko w składzie jest olej kokosowy i migdałowy, niżej inne oleje, ale też parabeny.
Gdy zobaczyłam, że peeling do ciała z tej linii jest peelingiem solnym mój entuzjazm lekko opadł - zdecydowanie wolę peelingi cukrowe. Solne też potrafią dobrze ścierać, ale lepiej nie używać ich mając zadrapaną czy skaleczoną skórę - pieczenie murowane. Kilka razy bardzo boleśnie (czy raczej bardzo piekąco) miałam okazję się o tym przekonać.
Peeling Swedish Spa złuszcza bardzo przyjemnie. Drobinek soli jest bardzo dużo a oprócz nich są jeszcze zmielone łupki migdałów, które także ścierają martwy, przesuszony naskórek. To bardzo fajny pomysł z tymi łupinkami, bo gdy sól się rozpuści nadal wygładzamy ciało właśnie nimi.
Peeling Swedish Spa złuszcza bardzo przyjemnie. Drobinek soli jest bardzo dużo a oprócz nich są jeszcze zmielone łupki migdałów, które także ścierają martwy, przesuszony naskórek. To bardzo fajny pomysł z tymi łupinkami, bo gdy sól się rozpuści nadal wygładzamy ciało właśnie nimi.
Nie jest to
ostry peeling, ale dzięki bardzo dużej ilości drobinek świetnie wygładza zapewniając jednocześnie miły, relaksujący masaż. Baza peelingu jest też bardzo przyjemna, nie jest olejowa, łatwo się rozprowadza i nie zostawia tłustej warstwy.
Szkoda, że skład peelingu pozostawia wiele do życzenia. Co prawda nie ma w nim parafiny, której część osób unika, ale są to parabeny (z których co raz więcej firm rezygnuje), pegi, a dobroczynne oleje są dopiero za składnikiem zapachowym.
Szkoda, że skład peelingu pozostawia wiele do życzenia. Co prawda nie ma w nim parafiny, której część osób unika, ale są to parabeny (z których co raz więcej firm rezygnuje), pegi, a dobroczynne oleje są dopiero za składnikiem zapachowym.
Z całego tego zestawu najbardziej liczyłam na olejek do kąpieli - uwielbiam wszelkie kąpielowe umilacze. Tym bardziej jest mi przykro, że niestety tak bardzo mnie rozczarował. Zapach, owszem, jest cudny, idealny na jesienną kąpiel, ale ... jedynie z butelki. W trakcie kąpieli nic nie czuję, naprawdę. Dodam, że wlewam go całkiem dużo a przecież producent wspomina na opakowaniu o kilku kroplach (serio?). W zasadzie to nie robi on nic, bo też nie natłuszcza skóry. Tyle dobrze, że przynajmniej jej nie wysusza. No szkoda, bo mógł być fajny :/
Wiecie, że to właśnie z tego typu mydłem, z wypustkami, długo kojarzył mi się Oriflame? Odkąd pamiętam, to "zawsze" było takie w katalogach i zawsze mnie fascynowało. Jednak nie na tyle, żeby kupić. Z mydeł wolę jednak te o naturalnym składzie, więc tego nawet nie otworzyłam z ochronnej folii.
Olejek do ciała okazał się dobrym uzupełnieniem jesiennej pielęgnacji, gdy mam ochotę na coś innego niż masło/balsam/krem do ciała. Bo tak czasem mam :) Olejek jest dla cierpliwych osób, bo nie wchłania się od razu i przez jakiś czas czuć jego warstwę na skórze. Ufff, nie jest to klejąca warstwa, bo bardzo tego nie lubię - kosmetyk może być tłusty, ale bez lepienia się. Moja skóra go polubiła, bo odpowiednio nawilża i wygładza.
Lubię peelingi kawowe, takie przyrządzone własnoręcznie :) Są niezbędne do domowego SPA :)
OdpowiedzUsuńMiałam ochotę na tę serię, ale jak się dokładnie zastanowiłam to doszłam do wniosku, że mam za dużo produktów do pielęgnacji i trzeba je zużyć. Może tylko ten peeling byłby ok, ale ja zaś wolę mocne zdzieraki, więc robię sama peeling z kawy i dodatków.
OdpowiedzUsuńzastanawiałam się na kupnem tego zestawu, ale że za solnymi peelingami i mydełkami z wypustkami nie przepadam, to go sobie darowałam. Szkoda, że olejek do kąpieli jest słaby i nic właściwie nie robi, jedyne co mnie zainteresował to olejek do ciała.
OdpowiedzUsuńnie kupuje pratycznie wcale pielęgnacji z Oriflame, nic tam już od dawna nie kupuję :D
OdpowiedzUsuńostatnio odeszłam od marki oriflame, ale po tych kosmetykach widzę, że może warto wrócić :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog parentingowy
Podobnie jak Ty lubię owocowe zapachy, a zimą stawiam raczej na te ciasteczkowe, no i wolę peelingi cukrowe od solnych ;)
OdpowiedzUsuńPiękne opakowania, a masełko z chęcią bym używała :-)
OdpowiedzUsuńNiestety, nie dla mnie solne peelingi, ani olejki które nic nie robią :)
OdpowiedzUsuńMasło do ciała wygląda zachęcająco. Właśnie ja wolę takie konsystencje kremu bardziej niż typowe masło. Też wolę cukrowe peelingi :)
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi ochoty na takie domowe SPA, ale ostatnio nie mam na to siły...
OdpowiedzUsuńTo wszystko wygląda bardzo zachęcająco ;D Aż mam ochotę na SPA ;p
OdpowiedzUsuńSwedish Spa ma stałe miejsce w mojej łazience. Używam praktycznie wszystkich produktów z tej serii. Uważam, że są warte każdej wydanej na nie złotówki. Są bardzo popularne wśród moich klientek więc mogę je z czystym sumieniem polecić. Pozdrawiam, Agnieszka
OdpowiedzUsuń