W pamiętnej promocji na kosmetyki Bell w Biedronce skusiłam się m.in. na kobaltowy lakier Air Flow. Początkowo myślałam, że jest chabrowy, ale jednak brak w nim tej kropli fioletu.
Numerka nie podam, bo na buteleczce go nie zlokalizowałam. Może był na kartoniku, w który był zapakowany? Nie było innego podobnego, więc pomylić się nie da.
Lakier jest w przeróżny sposób ... DZIWNY. Od nakładania po zachowanie na paznokciach.
Pierwsza warstwa - masakra. Jest wodnista, przebija, nie nakłada się równomiernie, kolor też nijaki.
Druga - już ładnie chwyta na tej pierwszej, aż za mocno. Nakłada się gęsto, kolor staje się nasycony i głęboki. Niestety pojawiły się bąbelki - może to po części przez pogodę (było dosyć parno i duszno)?
Wykończenie jest mało błyszczące, momentami kojarzy mi się z plastikowym. No ale ok, top coatem można wzmocnić efekt, poza tym może to ja mam wygórowane oczekiwania ;)
Lakier długo schnie, ale nie jakoś przesadnie.
Trwałość standardowa, w kierunku tej słabszej - na drugi dzień po kąpieli zauważyłam lekkie przetarcia na końcówkach.
Co dziwne - miałam odczucie, że kolor zmienia się w trakcie noszenia i staje się bardziej oczywisty, ot ciemny niebieski i jeszcze mniej błyszczący.
Nie będę ukrywać, że rozczarowałam się tym lakierem (pisząc "tym" mam na myśli tą wersję kolorystyczną, być może pozostałe są mniej "dziwne").
Wydanych 5,99 zł mniej szkoda niż wyższej ceny np. w Naturze.
Co sądzicie serii lakierów Air Flow?
A może macie ten kobaltowy? Jak się u Was spisuje? Też kiepsko czy to ja trafiłam na felerny egzemplarz?