Smarowanie ciała balsamem nie należy do moich ulubionych czynności i jak już się zmuszę, to przeważnie ograniczam się do łydek.

Od około 2 miesięcy mam jednak balsam, po który sięgam z przyjemnością i którego używam niemal codziennie i co więcej - nie koniecznie tylko na łydki ;) Coraz częściej rozpieszczam nim całe ciało.


Na butelce balsamu AA z serii Beautiful Body czytamy o balsamie 10 w 1 - informacja ta wywołała u mnie lekko ironiczny uśmiech. Odwracając opakowanie wszystko się wyjaśnia - producent w ten sposób pisze o 10 efektach, jakie ma dawać balsam, jest to więc m.in. odżywienie, regeneracja, zapobieganie suchości, nadanie miękkości, łagodzenie podrażnień, czyli jak dla mnie w zasadzie to co, każdy dobry, a nawet bardzo dobry balsam powinien robić.

Bardzo spodobała mi się konsystencja balsamu, zobaczcie same:


Balsam jest gęsty i treściwy na tyle, że nie zmienia kształtu po wyciśnięciu.

Wbrew pozorom wchłania się dosyć szybko, nie zostawiając klejącej się ani tępej warstwy na skórze, która za to staje się miękka, gładka, przyjemna w dotyku i naprawdę dobrze nawilżona. Znika uczucie ściągnięcia, swędzenia i napięcia skóry. Sprawdza się także po depilacji - co za ulga :)

Na mojej skórze spisuje się świetnie (jak może kojarzycie, bo piszę o tym często - moja skóra jest kapryśna i nie każdy balsam/masło jej odpowiada, wręcz trudno mi znaleźć odpowiednie smarowidło) i jak wspomniałam, chętnie po niego sięgam i o dziwo jeszcze mi się nie znudził :)

Na moje oko laika skład jest całkiem przyzwoity:


Olej arganowy, tak modny od jakiegoś czasu, wysoko w składzie, oprócz niego inne oleje, brak parabenów, "parfum" na końcu - chyba całkiem przyjemnie?

Dokładając do tego pojemność (400 ml) i cenę (niedawno w Naturze balsamy z tej serii były w promocyjnej cenie ok 13 zł) robimy bardzo dobry i korzystny finansowo zakup.

Do 2 rzeczy mogę się przyczepić - na szczęście nie jest to działanie, bo jemu nie mam NIC do zarzucenia!
- zapach: słodko-kwaśny, nie kojarzy mi się z niczym konkretnym, nie odpycha, ale też nie odbieram go jako szczególnie przyjemny
- opakowanie: balsam widziałabym bardziej w tubie niż butelce.W opakowaniu mam 1/2 zawartości (może trochę mniej) a już mam problemy z wydobyciem - muszę wstrząsać butelką, albo trzymać ją do góry dnem.


 Znacie ten balsam lub inny z tej serii?



6 komentarzy:

  1. Hialuronowego nie mam, ale skoro może być jeszcze lepszy niż arganowy, to jestem go bardzo ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja używam balsamów antycellulitowych ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepadam za kosmetykami AA, jeszcze nie trafiłam na nic godnego uwagi

    OdpowiedzUsuń
  4. muszę w końcu wypróbować jakiś balsam z tej serii :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Little sunshine:
    warto :)

    Joanna:
    mi też było nie po drodze, a ten balsam bardzo miło mnie zaskoczył :)

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!