W tamtym roku, w lecie, zaczęła wariować moja tarczyca. Być może pamiętacie, jak żaliłam się Wam na przeróżne dolegliwości, na tułaczkę po specjalistach, na przeróżne badania, w tym tomografię głowy? Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam, ale na początku grudnia wszystko stało się jasne - autoimmunologiczna choroba Hashimoto, w której organizm walczy sam ze sobą (w tym przypadku sama siebie atakuje tarczyca, powodując jej niedoczynność; jednak "zwykła" niedoczynność nie jest tym samym co Hashimoto). Choroba daje różne objawy, które jako pojedyncze pewnie nikogo by nie zaniepokoiły (np. sucha, szorstka skóra), ale zebrane do kupy potrafią być uciążliwe.
Niedawno do objawów dołączyło pieczenie i wręcz ból skóry głowy - gdy wbijałam palce między włosy miałam wrażenie, że je wyrwę. Jednak pierwsze o czym pomyślałam, to podrażnienie wywołane przez szampon. No niestety nie było to proste, bo po jednym raz piekło, raz nie, po innych tak samo, więc żadnej zależności nie zauważyłam. Dyskomfort szczególnie czubka głowy był nie do nie do zniesienia, więc musiałam poeksperymentować. Co mi przyniosło ulgę?
 maski Dermaglin olejek lawendowy Etja rozmarynowy Plantil
Jako pierwsze w ruch poszły maski do skóry głowy Dermaglin, o których pisałam wczoraj. Wyraźnie uspokoiły skórę i zminimalizowały pieczenie. Trzy razy użyłam ich solo, aby też nie przesadzić z kuracją, a później dołożyłam jeszcze olejki: rozmarynowy i lawendowy. Oba mają działanie m.in. kojące, antybakteryjne i przeciwgrzybiczne przez co fantastycznie nadają się do pielęgnacji skóry głowy. Ciekawostka - te olejki można używać bez rozcieńczania w olejach bazowych, ale rzecz jasna zakazu nie ma. Za to oba nie są wskazane dla kobiet w ciąży (z resztą jak większość olejków eterycznych) - lepiej z nich zrezygnować przez ten czas.
olejek rozmarynowy Plantil
Olejek rozmarynowy Plantil (do kupienia w sklepie Casablanca) był tłusty, więc wmasowywałam go w skórę przed myciem włosów. Zapach typowy dla rozmarynu - na włosach mi nie przeszkadzał, ale w kąpieli już tak. Piszę o kąpieli, ponieważ tak też go można stosować. Rozluźnia zmęczone mięśnie np. po wysiłku, więc do masażu również jest idealny. Zatem ja go wcierałam w skórę głowy, a mąż wlewał po kąpieli i wmasowywał w nogi. Oboje byliśmy zadowoleni z efektów, więc buteleczka szybko stała się pusta. 
Tym razem sięgnęłam po olejek lawendowy firmy Etja. Dwa razy użyłam go bez rozcieńczania, a później mieszałam z olejem makadamia lub ze słodkich migdałów.
olejek lawendowy Etja
Olejek lawendowy nie jest tak tłusty jak rozmarynowy z Plantil, więc wcierałam go przed snem, bez zmywania. Początkowo nie mogłam zasnąć przez ten mocny aromat, a podobno ma ułatwiać zasypianie. W momencie używania tego olejku uczucie pieczenia było już ledwo zauważalne, a gdy całkowicie zniknęło odłożyłam buteleczkę.
Skórze głowy była potrzebna taka kuracja, bo od zakończenia minęły około 2 tygodnie a przy myciu głowy tymi samymi szamponami nic złego ze skórą głowy się nie dzieje.
maski Dermaglin olejek lawendowy Etja rozmarynowy Plantil


A jak Wy radzicie sobie z pieczeniem skóry głowy?

10 komentarzy:

  1. Olejek lawendowy jest boski dla skóry głowy <3 i ja go uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mam hashimoto, ale jest teraz uśpione, nie biorę leków,
    swędzącą , podrażnioną skórę głowy miałam już nie raz, poprawę przyniosły szampony naturalne, eko. Stosowałam też olejowanie skóry olejem rycynowym z dodatkiem olejku eterycznego: tymiankowy najbardziej mi pomagał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie trafiła do mnie ta maseczka, jeszcze jej nie użyłam, ale muszę koniecznie ją wypróbować.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mmm olejek lawendowy pachnie obłędnie :)

    Jeśli nie masz nic przeciwko wspólnemu obserwowaniu, to zapraszam, na pewno się odwdzięczę.
    Jedynie daj znać że zaczęłaś :))
    Mój blog ♥ Serdecznie zapraszam ! Byłoby miło gdybyś zaobserwowała:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. maseczki dermaglin bardzo lubię ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. o kurczę, faktycznie Twoja przypadłość ma uciążliwe objawy, nie wyobrażam sobie nawet jak to jest mieć piekącą skórę głowy, niczego takiego nigdy nie miałam

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę spróbować... chociaż ja gratisy takie jak swędzenie, pieczenie i drapanie się do krwi bezwiednie otrzymuję po szamponach SLS/SLES.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam wcierać rozmarynowy i lawendowy olejek w skórę głowy. W dużym stopniu pozwala mi to uporać się z swędzeniem. Oczywiście czasem pozwalam sobie na wariacje z olejkiem tymiankowym, z drzewa herbacianego i inne :D
    Biedna...mój tato się z Hashimoto zmaga już dłuuuugi czas. Ogólnie jest na lekach ciągle, ale pocieszę Cię - wszystkie bóle skóry, suchość, wypadanie włosów się normują :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam ta glinkę, ale do tej pory użyłam ją raz. Tez mnie od jakiegoś miesiąca swędzi okropnie głowa. Nie jest zaczerwieniona ani nic. Być moze to uczulenie. Niestety olejek lawendowy mi nie pomógł, a stosowałam o jakiś czas w formie rozcieńczonej, i pryskałam na skórę głowy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja dostałam kiedyś jakąś maskę którą zlecił dermatolog i płyn acnosan i jakieś witaminy i cynk w tabletkach. Raz wystarczyło - mnie wypadały jeszcze garściami włosy.
    Teraz po dwóch latach znowu powtórka. Mam akurat acnosan w domu, jest sobota. W poniedziałek pójdę do dermatologa jeśli acnosan nie pomoże ( obecnie łagodzę objawienia oliwą i akurat mam oliwkę bambino.
    Dam znać, gdy dostanę przepis od dermatologa.
    Ja niestety jestem człekiem takim, że co specjalista to specjalista.
    Do zobaczenia

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!