Miło jest patrzeć, jak kolejne popularne, powiedziałabym wręcz "masowe" firmy podążają za eko-nurtem. Choć nie przestawiają się (przynajmniej jeszcze) na całkiem na przyjazne składy, to przynajmniej częściowo wychodzą na przeciw miłośnikom proponując im nowe rozwiązania.
Jeśli mieliście w rękach aktualny katalog Avonu, z pewnością zwróciliście uwagę na nową linię kosmetyków do pielęgnacji "Distillery" - Destylarnia :) Z czym mi się kojarzy ta nazwa? Z wykorzystaniem jedynie roślinnych składników, które poddane procesowi destylacji pozwalają uzyskać wszystko co najcenniejsze dla naszej skóry.

Distillery to linia kosmetyków wegańskich, czyli nie zawierających składników pochodzenia zwierzęcego. Ponadto kosmetyki nie zawierają alkoholu, parafiny (której dużo osób unika), parabenów, składników zapachowych, są przebadane alergologicznie, dermatologicznie i klinicznie. Więcej przeczytacie na stronie: http://u.grubo.io/85n
Koniecznie przeczytajcie, jak się u mnie sprawdziły, co mnie totalnie uwiodło a co nieszczególnie.

Clean Break Cleanser - balsam do oczyszczania twarzy

Skład: Prunus Armeniaca (Apricot) Kernel Oil, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Polyglyceryl-3 Stearate, Polysorbate 80, Beheneth-5, Caprylic/Capric Triglyceride, Silica, Ozokerite, Di-C20-40 Alkyl Dimer Dilinoleate, C18-38 Alkyl Hydroxystearoyl Stearate, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Isopropyl Myristate, Mangifera Indica (Mango) Seed Butter, Cucumis Sativus (Cucumber) Fruit Extract.

Bazą balsamu jest olej z pestek moreli i masło kakaowe, a na końcu składu jest także masło z mango i ekstrakt z ogórka.

Przekonał mnie do siebie już od pierwszego użycia. Ma przyjemną, gładką strukturę, szybko się topi pod wpływem ciepła skóry przez co z łatwością się po niej rozprowadza. Cienie do oczu, pomada do brwi, podkład, puder, i rozświetlacz ekspresowo się rozpuszczają. Z grubą warstwą tuszu radzi sobie wolniej, resztki przy linii rzęs muszę poprawiać wacikiem, ale niejeden micel działa podobnie.

Po balsam lubię sięgnąć szczególnie wtedy, gdy zależy mi na szybkim demakijażu - bez wacików, bez powtórek. Po prostu - nabieram niewielką ilość, rozpuszczam między dłońmi i rozprowadzam po twarzy. Ogromny plus - balsam wraz z rozpuszczonym makijażem bez problemu usuwa się po kilkukrotnym opłukaniu twarzy ciepłą wodą. To za sprawą emulgatora, dzięki któremu tworzy się łatwa do usunięcia emulsja. Jestem zdecydowaną zwolenniczką takich właśnie balsamów czy olejków oczyszczających, a nie zostawiających ciężka, tłustą warstwę, niejednokrotnie trudną do zmycia żelem lub pianką (przez to olejek np. Orientana nie wspominam zbyt dobrze).

Po zmyciu skóra jest miękka, przyjemna w dotyku, nie tłusta ani nie klejąca i przede wszystkim czysta, nie czuję potrzeby dodatkowego mycia żelem lub pianką. 

Balsam nie powoduje na mojej skórze pieczenia, ani nie podrażnia oczu. Zapach jest raczej neutralny - ani przyjemny ani szczególnie uciążliwy.

To mój pierwszy ulubieniec z tej gromadki. Jaki jest drugi? Czytajcie dalej.


C Shot Powder


Skład: Silica, Ascorbic Acid, Calcium Sodium Borosilicate, Calcium Silicate, Mica, Polymethyl Methacrylate, Phenoxyethanol, Hydrated Silica, Tocopheryl Acetate.

Zapewne wiecie, jak ważna w mojej pielęgnacji jest witamina C. Mało który składnik działa na nią tak dobrze (choć to też zależy od użytej formy witaminy C i innych składników w kosmetyku).

O samym działaniu witaminy C w pudrze C Shot niewiele mogę jeszcze powiedzieć ponad to, że jest bardzo funkcjonalna. Dzięki formie i łatwego dozowania z każdego serum, kremu czy balsamu do ciała możemy zrobić kosmetyk z witaminą C. To świetne rozwiązanie szczególnie, gdy mamy już swoich pielęgnacyjnych ulubieńców i nie chcemy ich zmieniać na osobny kosmetyk z witaminą C.       


Purify Facial Oil

Skład: Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Phytol, Phenoxyethanol, Tocopheryl Acetate, Caprylyl Glycol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Guaiazulene, Zea Mays (Corn) Oil, Ci 75130, Rubus Chamaemorus Fruit Extract.

Skład olejku nie jest oparty na wymyślnych, "egzotycznych" olejach a na oleju jojoba, słonecznikowym i kukurydzianym. Dla urozmaicenia jest w nim także ekstrakt z maliny moroszki, a tajemniczy Guaiazulene to składnik pozyskiwany z rumianku. Ciekawym składnikiem jest też fitol, który współtworzy chlorofil i bierze udział w syntezie witaminy E i K.

Dzięki bazowemu olejowi jojoba olejek nie jest bardzo tłusty (olej jojoba jest polecany nawet tłustej cerze). Trzy krople olejku są wystarczające do pokrycia całej twarzy.
A jaka jest po nim gładka i aksamitna skóra!!! Nie świeci się, nie lepi, nie jest tłusta, nie mam absolutnie do czego się przyczepić! Rano skóra jest bardzo dobrze nawilżona, odprężona i ma ładny koloryt.

Shade the Day - Day Cream SPF25

Skład: Aqua, Zinc Oxide [Nano], Dimethicone, Glycerin, Phenyl Trimethicone, Titanium Dioxide [Nano], Isodecyl Isononanoate, Trisiloxane, Propylene Glycol, Isocetyl Stearoyl Stearate, Peg-10 Dimethicone, Phenoxyethanol, Lauryl Peg-9 Polydimethylsiloxyethyl Dimethicone, Polymethyl Methacrylate, Sodium Chloride, Hydrated Silica, Hydrogen Dimethicone, Triethoxycaprylylsilane, Polyhydroxystearic Acid, Disodium Edta, Aluminum Hydroxide, Caprylic/Capric Triglyceride, Sodium Hydroxide, Tocopheryl Acetate, Rose Extract, Tocopherol.

Krem na dzień wywołuje u mnie mieszane odczucia.  Zawiera filtr mineralny (tlenek cynku) więc znacznie bieli skórę, na szczęście po chwili ta biel znacząco znika. Skóra jest lekko rozjaśniona, ale w sumie jest ok, bez tragedii jak po niektórych filtrach.
Co mnie pozytywnie zaskoczyło to to, że w odróżnieniu od filtrów nie klei się ani nie świeci na skórze. Powiedziałabym nawet, że skóra jest delikatnie matowa (mam suchą skórę, przy tłustej może być inny efekt) przy jednoczesnym dobrym nawilżeniu.  
I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że makijaż na tym kremie jest nietrwały. Twarz dosyć szybo zaczyna się błyszczeć i wglądać nieświeżo nawet przy obecnej chłodniejszej pogodzie. Codziennie się maluję do pracy i istotne jest dla mnie, aby twarz jak najdłużej wyglądała świeżo.

Krem ma filtr spf25, więc dużo-niedużo. Jak na taki codzienny, miejski krem całkiem spoko, ale jako ochrona przy np. kuracji kwasami złuszczającymi to jednak za mało.

Sleep Potion - Night Cream

Skład: Aqua, Glycerin, Butylene Glycol, Niacinamide, Hydroxyethyl Urea, Phenoxyethanol, Carbomer, Disodium Edta, Sodium Hydroxide, Urea, Sodium Hyaluronate, Glyceryl Acrylate/Acrylic Acid Copolymer, Agave Americana Leaf Extract.

Na koniec zostawiłam kosmetyk, z którym mimo szczerych chęci nie potrafię się polubić. Ten "night creme" po otwarciu okazuje się być ... żelem, a ja z żelami się nie dogaduję, albo bardzo rzadko. Przyczyna jest prosta, nie inaczej jest przy tym żelu - bardzo, ale to bardzo klei mi się na skórze.  Mam wrażenie, jakby nic z kosmetyku się nie wchłaniało (tym bardziej, że nawilżenia też niezbyt czuję) a jedynie tworzyło na skórze lepką, długo odczuwalną warstwę. Gdyby ona zanikała nawet po klilkunastu minutach ... Ale nie, po godzinie nadal czuję dyskomfort i przez tą lepkość i przez słabe nawilżenie skóry. I nic poza tym. Szkoda.



Z tej pielągnacyjnej piątki moimi faworytami bez wątpienia są balsam do mycia twarzy i olejek. Z nimi polubiłam się już od pierwszego użycia. Żel na noc będzie mi trudno zużyć, krem z fitrem odłożę na bezmakijażowe dni a puder z witaminą C używam dalej wzbogacając nim kremy i sera.

Ciekawe, czy linia wzbogaci się o kolejne produkty? 


14 komentarzy:

  1. Seria zupełnie mi nieznana :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam jeszcze a balsam do mycia oraz witamina c bardzo mnie ciekawia

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja najbardziej jestem zadowolona z olejku i eliksiru na noc. Po ich zastosowaniu wieczorem rano moja skóra na twarzy jest w dobrej kondycji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie ze Avon stworzyl veganska linie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie kusi mnie ta seria, chociaż niewątpliwie fajny jest fakt, że Avon wprowadził wegańską serię :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Phenoxyethanol mnie zniecheca szukam skladów bez tego skladnika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kontrowersyjny składnik. Niby obecny w wielu naturalnych kosmetykach ale co za dużo to nie zdrowo.

      Usuń
  7. Kurczę to na mnie balsam do oczyszczania zostawia tłustość mimo długiego spłukiwania ciepłą wodą...czuję się jakbym była zapchana...Nie polubiłam też kremu na dzień, żelu na noc, też mi się okropnie klei i długo t buzia jest lepka brr... :) Olejek i witamina C są mega <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę :/ Na mojej skórze nie, nic się nie klei, nie tłuści, skóra jest fajna w dotyku.

      Usuń
  8. Ja jeszcze nic z tej serii nie miałam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Może będę miała kiedyś okazję przyjrzeć się bliżej tej serii :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Co z tego, że mają wegańską serię, skoro sprzedają w Chinach, gdzie ich kosmetyki są testowane na zwierzętach. Taka hipokryzja - zwłaszcza, że weganie i tak nie będą używać tych kosmetyków bo firma nie jest cf.

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!