Chyba pierwszy raz pokażę nowości kosmetyczne z dwóch miesięcy. Powód jest prosty - we wrześniu zrobiłam duże zamówienie w amerykańskim sklepie internetowym i ponad miesiąc czekałam na przesyłkę.

W zasadzie powinnam też poczekać na inny wrześniowy zakup - paletę Natashy Denony Love, ale nie byłam pewna, kiedy ją dostanę. Gdy ją zamawiałam na stronie Sephory nie była dostępna on-line, dlatego wybrałam odbiór w perfumerii w Krakowie. Paletę odebrała moja siostrzenica. Miałyśmy się widzieć w październiku, potem 1.11, ale wyszło jak wyszło i ostatecznie mi ją wysłała wczoraj odebrałam.

We wrześniu i październiku kontynuowałam Vintedowe i paletowe (i ogólnie kolorówkowe) szaleństwo z sierpnia (tutaj zobaczycie, co kupiłam), będzie czym nacieszyć oczy (ale jedynie tym co na zdjęciach, bo same zdjęcia wyszły niezbyt zadowalająco - nie wyciągnęłam softboxa, bo na podglądzie zdjęcia wydawały się całkiem ok).

Dodam jeszcze, że kilka kosmetyków, które kupiłam w tym czasie już zdążyło znaleźć swój dom, albo jeszcze go szukają, więc nie ma ich na zdjęciach. Nie wszystko na żywo przypada mi do gustu mimo, że kupując przez internet oglądam setki zdjęć i czytam milion opinii.


Vinted - kosmetyki do pielęgnacji

Nadal zanim kupię kosmetyk w sklepie patrzę na Vinted, czy ktoś nie chce go sprzedać. Często nawet doliczając prowizję (5% ceny), "ochronę kupujących" (2,99 zł) i koszt przesyłki ostateczna cena jest dużo niższa niż kupując w sklepowej promocji, także jeżeli kosmetyk jest nieużywany, lub tylko sprawdzony. Zawsze też można próbować negocjować cenę - w zależności od jej wysokości przeważnie da się "utargować" te 5-20 zł, czy nawet więcej w przypadku droższego kosmetyku. Nie bójcie się próbować. Najwyżej sprzedający się nie zgodzi, albo zaproponuje niższą cenę od wyjściowej ale wyższą od zaproponowanej przez Was. Ja z reguły akceptuję rozsądne propozycje, ale jeżeli ktoś proponuje mi kupno tylko balsamu do ust za 4,5 zł zamiast 8, to ... no sorry. Kupię kopertę, wydrukuję etykietę, stracę pół godziny na wysłanie. No nie, na takie oferty się nie zgadzam.
 
Oczywiście zdarza się też tak, że doliczając te dodatkowe koszty wychodzi drożej niż prosto ze sklepu, albo różnica jest tak mało istotna, że wiadomo - lepiej wybrać zakup w sklepie, dlatego zawsze to sprawdzam.

  • Do The Body Shop zawsze będę czuła sentyment mimo, że ich kosmetyki do ciała nie są to dla mnie jakieś rewelacyjne. Poznałam je kilkanaście lat temu i miałam długą przerwę w używaniu ich. Tę serię wypatrzyłam już jakiś czas temu i udało mi się znaleźć nowe na Vinted u dwóch osób (no bo przecież lepiej kupić u jednej osoby więcej - wtedy płaci się raz ochronę kupujących i raz wysyłkę no i też większa szansa na obniżenie finalnej ceny). Ta seria jak się spodziewałam okazała się taka sobie. W "vintedowych" cenach może być, ale gdybym kupiła w regularnych, a nawet promocyjnych w TBS to bym bardzo żałowała.
Napisałam o nich na Instagramie: The Body Shop Almond milk & Honey 
  • Za nieduże pieniądze kupiłam zestaw kosmetyków, z którego zostawiałam sobie co, mnie zainteresowało - morski żel do mycia twarzy Bandi (miałam go na oku), krem peelingujący z Neutrogeny mogący też być maseczką, całonocną maseczkę z olejkiem z drzewa herbacianego The Body Shop, maseczkę peel-off na nos z Avonu i serum Glow z Pixi.
  • Pokusiłam się też na cztery kosmetyki Nuxe - tonik i żel z linii Aquabella (tonik sobie zdublowałam, nie pamiętałam, ze kupiłam też w sierpniu) i piankę i micel z linii różanej.
  • Mini pianka pod prysznic Rituals i pianka do mycia twarzy i demakijażu Jean & Len to część innego zestawu, który szczerze przyznam kupiłam ze względu na pudełko :D Te kosmetyki były w niemieckiej wersji BeGlossy promującego film Mary Poppins Powraca i to ona była na pudełku, a że mój starszy syn ma obsesję na punkcie Mary Poppins od prawie roku, to jak nie kupić? Szczególnie, że kupiłam za ok 35 zł.
  • Kilka lat temu po głowie chodziła mi seria z czarną orchideą z Organique. Zapomniałam o niej i bach! Ktoś wystawiał nowy zestaw składający się z masła i pianki co mycia z tej właśnie linii :D I jest u mnie.
  • Z pielęgnacji kupiłam tam jeszcze zestaw nowych kosmetyków Pixi z linii Milk. Na Vinted jest zatrzęsienie tej marki, kosmetyki najczęściej są nieużywane, a tylko obfotografowane na potrzeby Instagramu i współpracy z marką. Często można je znaleźć na wręcz symboliczne kwoty - ten zestaw składający się z serum, peelingu, mleczka i małej wersji toniku zapłaciłam około 100 zł.

Vinted - palety cieni

W przypadku kolorówki (i perfum) trzeba być ostrożnym i czujnym, bo czai się tam wiele podróbek, szczególnie palet Huda Beauty i Anastasia Beverly Hills. Nawet jeżeli kupująca zapewnia, że ma paletę prosto z Dubaju i dziwi się, że wierzycie "jakimś blogerkom" (chodzi tu o porównania oryginalnych i podrobionych palet) a widzicie ewidentną podróbę, to szukajcie dalej, bo oryginały też są.

  • Zacznę od Fentowego szaleństwa :D Na paletki Fenty trafiłam szukając małej paletki z jasnym beżem i jasnym brązem, ponieważ nie wszystkie duże palety je mają. Miała być więc uzupełnieniem, które zawsze miałabym pod ręką bez konieczności szukania tych odcieni w dużych paletach. Zależało mi na tym, żeby była mała i poręczna, żebym mogła ją też wziąć na wyjazd (choć rzadko wyjeżdżam ;)), bez brania dodatkowej dużej palety z tymi odcieniami. Na oku miałam m.in. paletki Too Faced, takie właśnie w beżach, ale przypadkowo trafiłam właśnie na Fenty o nr 1 True Neutrals. Bardziej spodobały mi się odcienie a i rozmiarowo bardziej odpowiadała moim założeniom. No i tak się zaczęło :D Choć same kasetki średnio mi się podobają, to jednak ich zgrabność, lekkość, poręczność, możliwość złączenia dwóch ze sobą no i wersje kolorystyczne totalnie mną zawładnęły. Tu już widzicie okrojony zbiór tych paletek, bo miałam jeszcze nr 4 Rose i nr 10 Money, ale nie do końca do mnie przemówiły, więc wylądowały z powrotem na Vinted.
Paletki pokazałam na Instagramie - Fenty Beauty Snap Shadows
  • Paletka Morphe Lavendaze dołączyła do dwóch paletek z współpracy z Jaclyn Hill. To taki spontaniczny zakup, po prostu "dorzuciłam" ją do innej rzeczy, która kupowałam u jednej dziewczyny. Nie planowałam zakupu, ale zaciekawiła mnie gdy zobaczyłam wśród oferowanych rzeczy. Jeszcze jej nie użyłam, czeka na debiut.
  • Do czerwonej paletki Ruby i pomarańczowej Topaz Huda Beauty dokupiłam fioletową Amethyst i zieloną Emerald. Fioletowa od razu skradła moje serce, a zieloną rozpracowuję. Nie do końca lubię się w zieleniach, ale chyba właśnie zaczęłam odkrywać na nie sposób.
  • Oprócz paletki Shortcut z Urban Decay kupiłam też inną z tej linii - Detour. Nie ujęła mnie jednak na tyle żeby ze mną została. Mam jeszcze trzecią, zobaczycie ją w dalszej części.
Pokazałam je i opisałam na Instagramie - Urban Decay - On the Run
  •  Początkowo trochę zbłądziłam przy wyborze palety Natashy Denony ;) Po Love "poleciałam" na nową Glam, choć podskórnie (i nie tylko) czułam, że to nie to, że to nie moje kolory. No i faktycznie. Szybko znalazła nową właścicielkę, a ja kupiłam Bronze. To moje kolory przecież, o czym doskonale wiem. Co mi strzeliło do głowy z Glam? Jasne, kolory są piękne, ale nie oznacza to, że będą każdemu pasować.
Moje refleksje nt  palety Glam przeczytacie na moim instagramowym profilu - Natasha Denona - Glam
  • Szlagierowa już paleta Kobo powstała we współpracy z Danielem Sobieśniewskim - My Favorite Colors. To już chyba nasza polska ciepła klasyka, która swego czasu zawojowała Instagramem i blogami. Wypatrzyłam ją u kogoś w zestawie z kilkoma innymi kosmetykami w niższej cenie niż sama paleta a do tego ta osoba była z mojego miasta - odpadła prowizja, ochrona i przesyłka. Deal życia ;)

 

Vinted - pudry, rozświetlacze, palety  

  • Odkrywając asortyment marki Too Faced natknęłam się na palety rozświetlaczy Turn up the light wchodzących w skład linii Born This Way. Nie mogłam się zdecydować czy wybrać wersję Medium czy Tan więc kupiłam obie (jest jeszcze Light i Deep). W paletce jest subtelnie rozświetlający puder nadający się na całą twarz (ten pośrodku), bardziej połyskujący ale też nienachalny, idealny na co dzień (po lewej stronie) i mocniej błyszczący bardziej brokatowy np. na ciało. Niżej zobaczycie jak wyglądają i choć Medium nie jest tak jasna jak wyszła na tym zdjęciu to jednak przeskok w kolorach jest bardzo duży. Nie sądziłam, że będzie między nimi aż taka różnica. Medium zostaje a Tan szuka nowego domu. Kupiłam też puder prasowany z tej samej linii, kolor Vanilla. Pierwsze "testy" są bardzo obiecujące. Teraz czekam jeszcze na podkład :o
Obie rozświetlające palety pokazałam też na Instagramie - Too Faced Born This Way - Turn up the light
  • Nową dla mnie marką jest też Hourglass. Ceny nie są może zachęcające, dlatego warto czekać na częste promocje w Douglasie lub w Sephorze i kupić je wtedy 20%-30% taniej, albo ... poszukać na Vinted. Paletkę Ambient Ghost z 2 pudrami rozświetlającymi (Dim i Diffused), rozświetlaczem (Iridescent Strobe Light), brązerem (Eternal Bronze Light) i dwoma różami (Iridescent Rose i Sublime Flush) właśnie dzisiaj sprzedałam. Jest piękna, ale ... Te 2 pudry mam też w potrójnych paletkach, rozświetlacz jest dla mnie za jasny i ciut za różowy, róże okazały się dla mnie za "słodkie". Za to brązer jest fajny. Ale trzymać drogą paletkę tylko dla małego brązera? Nie warto. Szybko znalazła nowy dom, dwa czy trzy dni od wystawienia. Widziałam, że w Sephorze i Douglasie pokazała się nowa paleta tego typu, w złotym opakowaniu, z innymi kolorami w środku, ale rozsądnie byłoby ją sobie odpuścić. I druga paletka, tym razem potrójna, to Ambient Dim Edit z pudrem Dim, rozświetlaczem Incandescent Light i delikatnym brązerem Radiant light. Te palety są o tyle fajne, że zawierają pudry, brązery, róże i rozświetlacze z podstawowej oferty, które można kupić w większym opakowaniu oraz dodatkowe, nowe odcienie. Jest to więc fajna opcja aby sprawdzić na sobie, które kolory najlepiej służą i wtedy dopiero kupić większe, pojedyncze wersje, albo dla niezdecydowanych i tych, którzy chcą mieć "wszystko". Wtedy to znacznie bardziej ekonomicznie wychodzi no i zajmują mniej miejsca. Ale, ale ... to nie koniec kosmetyków Hourglass w tym wpisie.
  • Puder Urban Decay All Nighter wypatrzyłam na Look Fantastic i już miałam go tam kupować razem z kilkoma innymi kosmetykami m.in. też UD korzystając z kodu rabatowego (regularne ceny UD są niższe niż w Sephorze a tu jeszcze -22%, to mój kolejny zakup tej marki na LF), ale tak dla formalności popatrzyłam jeszcze na Vinted i bach! Był w dużo niższej cenie niż na LF (pozostałych kosmetyków nie opłaciło mi się "brać" z Vinted, więc zobaczycie je niżej przy dalszych zakupach). Jeszcze go nie wypróbowałam.
  • Z paletką rozświetlaczy Hannah Meloche to śmieszna sytuacja. Kupiłam ją na podobnej zasadzie jak paletę cieni Morphe, dorzuciłam do innych zakupów u jednej osoby bo mi się spodobała. O ile kupując paletę Morphe wiedziałam co to za marka, to tu nie wiedziałam o co chodzi. Ładna paleta, cena chyba 50 zł, to kliknęłam. Dopiero po kilku dniach od odebrania jej dopatrzyłam się na opakowaniu, że to paletka marki Tarte (a właściwie marki-córki Sugar Rush - ja wiem, że ta nazwa stoi jak byk na opakowaniu, ale myślałam, że to nazwa wersji kolorystycznej palety, taki nieogar ze mnie). Pani Meloche nie znam, bo jak wiecie, ja jestem z tych youtubowych i instagramowych ignorantek, nie orientuję się w "gwiazdach", więc nazwisko nic mi nie powiedziało (tzn tyle, że skojarzyło mi się z Hannah Montana ;)), nie powiązałam więc z Tarte (w której to marki asortymencie dopiero raczkuję). Ot, trafiło się ślepej kurze ziarno ;)
  • Puder IsaDora Velvet Touch to też taki "dorzutek", chyba do któryś kosmetyków Nuxe. Przyznam, że to matujący killer. Jestem pod wrażeniem tego pudru, aż takim, że chyba o nim napiszę osobną recenzję. Powiem tylko tyle - totalnie nie spodziewałam się po nim takiego matu i tak długotrwałego. Dla mnie ten mat jest nawet za mocny, muszę go łagodzić którymś pudrem rozświetlającym, ale skóra po nim jest tak gładka i długo świeża, że szok :D Wydaje mi się, że te pudry marka wysyłała jako paczka PR bo est ich całkiem dużo na Vinted, w tych samych kolorach i w symbolicznie niskich cenach (a go kupiłam chyba za 30 zł).
Przypomnę, że paletka Too Faced Medium nie jest tak jasna, a Tan aż tak ciemna jak tu wyszły :o
 

Vinted - szminki i błyszczyki

Część kontrowersyjna - już sam fakt kupowania używanych kosmetyków wzbudza odmienne stanowiska, a jeśli mowa o tych nakładanych na usta to kontrowersji jest jeszcze więcej, szczególnie w obecnych czasach. Wiem, że sporo z Was teraz myśli: "bleee, nie kupiłabym", ale te szminki i błyszczyki kupiłam jako nowe lub "swatchowane". Nie zagłębiam się w to bardziej, nie rozmyślam, wierzę, że tak jest. 

  • Błyszczyków Fenty Beauty jest sporo na Vinted, także w wersjach mini. Często są w zestawach z innymi kolorami albo z innymi kosmetykami tych marek, albo w zestawach Sephory, stąd też tyle ofert. Kupiłam kolory - Sweet Mouth (jest jasny, trochę rozbiela mi usta, ale nie wygląda jakoś bardzo źle, takie urozmaicenie od ciemniejszych kolorów), Fenty Glow i Hot Chocolit.
  • Bardzo fajna i przyjemna szminka w kredce ColourPop Just a tint w kolorze Waikiki. Nie jest jakos bardzo trwała, ale ma świetny kolor, taki idelany do użycia "na szybko", gdy brak czasu na dokładne dobieranie koloru szminki. Jej kolor pasuje do każdego makijażu. I drugie mazidło ColourPop - Lux Lip Oil. Przyznam, że nie wiem, dlaczego nazwany został olejkiem. To raczej błyszczyk, może ciut bardziej płynny, ale nie kojarzy mi się z olejkiem.
  • Z serii błyszczyków Lip Maximizer marki Eveline mam już kolor nr 06, który bardzo lubię. Kupiłam go na poprzedniej promocji w Rossmannie wbrew obawom wywołanym przez drobinki. Polubiłam jednak i blyszczyk i drobinki, stąd kolejne dwa drobinkowe błyszczyki Eveline i jeden Hean. Używam ich raczej na szminki, tak dla urozmaicenia, bo nie dają za dużo koloru. 
  • Pomadkę w płynie Nabla w kolorze Syrup gdzieś "posiałam" stąd na zdjęciu samo opakowanie. Jest zapewne w którejś z "miliona" torebek. 
  • Sama nie wierzę, że dałam drugą szansę szminkom MAC. Kilka lat temu miałam trzy, które okazały się totalnym niewypałem. Brzydko wyglądały na ustach i wysuszały mi je (a rzadko mi się to zdarza, nawet na mrozie). Zaintrygował mnie jednak kolor Bick-o-la i kurczę, podoba mi się. Jest bardzo podpobna do Urban Decay Hitch Hike, ale bardziej wpada w czerwień, a Hich Hike ma delikatne różowe tony.
  • I na koniec Vintedowe "niedobitki". Nie pasowały do wcześniejszych zdjęć, więc stoją sobie tak samotnie ;) Bazę pod cienie Too Faced kupiłam razem z pudrem Born this Way - ciekawe, czy pobije bazę Urban Decay. Miniatura bazy pod makijaż NYX była w którymś zestawie, a top Essie pochodzi z pudełka BeGlossy z Mary Poppins. 

ColourPop

  • To na te dwa zamówienia ColourPop czekałam tak długo. Kupiłam więcej palet, nie uniknęłam dodatkowych opłat, ale przyznam, że obawiałam się że będą wyższe. Po pierwszej selekcji, tuż po otwarciu palet, kiedy kolory okazały się jednak "nie moje" bo np. zbyt zgaszone (jak przykładowo w paletce Making Mauves lub Flutter By) zostały mi California Love, Sweet Talk, Main Squeeze, Orange You Glad, Going Coconuts, Coast of Coral, Nude Mood i It's my Pleasure. Pozostałe koniecznie chcę sprawdzić na oczach i dopiero wtedy, ewentualnie, zrezygnuję z kolejnych palet
 

Douglas

  • Zakochana w palecie Lime Crime Venus XL nie mogłam odmówić sobie kolejnych palet w promocyjnych cenach - Venus XL II (tę kupiłam trochę przekornie i z ciekawości) i czterech małych (w zasadzie to średnich, bo w ofercie marki są tez poczwórne paletki) - Venus, Venus III, Prelude Chroma i Prelude Exposed. Podtrzymuję zdanie - cienie Lime Crime są dla mnie najlepsze, Anastastasia może się głęboko schować, podobnie jak Nabla, czy Zoeva. 
  • I kolejny raz, ale nie ostatni, kosmetyki Hourglass. Natknęłam się gdzieś na pochwały korektora tej marki, więc kierując się zdjęciami w internecie wybrałam kolor Sepia - trafiłam idealne (nooo prawie, gdyby był ciut ciemniejszy byłby jeszcze bardziej idealny), a sypki puder kupiłam po wypróbowaniu wersji mini. Jest zachwyt, zdecydowanie większy niż w przypadku pudru Laury Mercier.
 

Look Fantastic

  • Kolejne dwa zamówienia z LookFantastic. Kosmetyki marki Urban Decay były dosyć długo w promocji -20%, dlatego znowu przejrzałam ich ofertę wybierając kolejną paletkę z linii On the Run, wersja Bailout, bazę pod cienie tym razem odcień Eden, bazę pod makijaż All Nighter i kolejne dwie szminki - 1993 i Uptight.
  • Z Too Faced padło na dwa pudry sypkie - Born This Way i Peach Perfect (kod działa na większość kosmetyków TF, ale np. na paletkę Mini Caramel nie, jej cenę obniża kod PALETY22). Peach Perfect kupiłam podobnie jak z Hourglass - po wypróbowaniu małej wersji. Pudry kosztowały po niecałe 90 zł (z kodem rabatowym -22% ODKRYJ).
  • Tusz Lancome Hypnose chodził za mną od kilkunastu lat! Do tej pory skutecznie hamowała mnie cena, ale jak widzicie ostatnio szaleję, poznaję więcej droższych kosmetyków (nie zawsze z pozytywnym skutkiem), wcześniej rzadko pozwalałam sobie na taki wydatki. Za ten zestaw składający się z pełnowymiarowego Hypnose i trzech miniatur innych wersji tego tuszu zapłaciłam 139,90 zł (kod go nie obejmował).
  • Wybrałam jeszcze piankę do mycia twarzy Sanctuary :) Lubię ich kosmetyki do ciała, bardziej mi odpowiadają niż TBS, a do twarzy jeszcze nic nie miałam.

 

Sephora i CultBeauty

  • Tartalette Lil'Toasted to moja pierwsza paleta Tarte. Choć czytałam o tych paletach dużo dobrych opinii oto jakoś nie było mi z nimi po drodze. Dopiero ta wersja do mnie krzyknęła. Podobała mi się też pierwsza, większa wersja, ale jednocześnie zbyt dużo jasnych cieni mnie zniechęcało. Ta mała jest zdecydowanie bardziej "moja". Jakościowo mocno mnie zadziwiła. Może na zdjęciu tak tego nie widać, ale pigmentację ma naprawdę świetną. Błyszczące cienie to miazga, ale maty też nie są gorsze, szczególnie te ciemniejsze (jaśniejszych używam w zasadzie tylko do załamania powieki i tuż nad nim).
  • Hahaha, trzeci raz Hourglass :D Kupuję tam, gdzie taniej, więc taki efekt. Paletka w srebrnej kasetce to Ambient Metallic Strobe Lighting Palette kupiona w sekcji wyprzedażowej. W tej paletce są już typowe rozświetlacze o mocnym połysku, zdecydowanie większym, bardziej metalicznym niż w tych paletkach, które pokazałam wcześniej. Druga to Ambient Diffused Edit z pudrem rozświetlającym Diffused, różem Euphoric Fusion i brązerem Luminous Bronze Light (ten brązer jest bardziej błyszczący niż w tej większej, 6-cio częściowej paletce). 
  • Oprócz palet cieni Natashy Denony mocno zaciekawiły mnie "jej" szminki. Trudno mi się było zdecydować nie mając możliwości sprawdzenia ich na żywo tym bardziej, że różnice są bardzo subtelne. Wszystkie te kolory są typu "nude" (zresztą ta kolekcja nazywa się I Need Nude Lispstick) i szczerze to wychwytywanie niewielkich różnic typu: ciut bardziej różowa, brązowa, odrobinę chłodniejsza, cieplejsza, o ton jaśniejsza/ciemniejsza było bardzo męczące ;) Ostatecznie wybrałam dwa kolory - Claudia i Noa. Z Noa nie trafiłam (na ustach nie sprawdzałam, ale kolor sztyftu mi się nie spodobał) i jest już na Vinted - zapraszam.
  • Chętnie kupiłam jeszcze balsam dyniowy marki własnej Sephora Collection. Miałam kiedyś wersję z guaraną, która bardzo mi odpowiadała. Kosztował 13 zł.
  • Szminki Huda Beauty to zakupy z CultBeauty. Rozsyłali kod rabatowy do osób, które miały ustawione powiadomienie o dostępności kalendarza adwentowego i nie zdążyły go kupić - mimo wysokiej ceny, prawie 1000 zł sprzedał się ekspresowo. Po oglądnięciu wielu zdjęć i filmików wybrałam kilka odcieni, a ostatecznie zostawiłam dwa - Bombshell i Mogul. Reszta - na Vinted.


Różne takie

  • Miniaturki past do zębów Curaprox dostałam razem ze szczoteczkami z letnim, kwiatowym motywem. Szczoteczek tu nie pokazuję, bo już schowane w szafce, a poza tym to już nie kosmetyk.
Możecie zobaczyć je na moim Instagramie - szczoteczki i mini pasty Curaprox
  • Dawno nie kupowałam niczego z Avonu, ale płyn do kąpieli potrafi mnie zaciekawić. Wersja Pure pokazała się w październiku, albo we wrześniu. Całkiem przyjemna :)
  • W Rossmannie kupiłam dwie farby Syoss - Subtelny Mahoń i Mokka. Tydzień temu do farbowania wybrałam tę drugą, kolor wyszedł całkiem nieźle. Na szczęście nie wyszedł czarny, ale też tochę ciemniej niż oczekiwałam. Po Mahoniu włosy pewnie będą jeszcze ciemniejsze. Na zimę może być.


38 komentarzy:

  1. Raczej nie ufam kosmetykom sprzedawanym na vinted, wolę dopłacić i mieć pewność :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Och i ach :D istny raj dla paletomaniaczek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja kiedyś już kupiłam podróbkę na vinted i to chyba od osoby, która nie miała pojecia, że z taką ma do czynienia. Nierozpakowane produkty - ok, ale używane nie bardzo jeśli chodzi o kosmetyki.

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany prawdziwe paletkowe szaleństwo :)

    OdpowiedzUsuń
  5. jejku, cudne palety, szczególnie te kobo, z Vinted jeszcze nie korzystałam, kupuję głównie z drogerii/ perfumerii internetowych

    OdpowiedzUsuń
  6. wow ile kosmetyków kolorowych ileż palet ile możliwości wow! Kosmetyki z TBS kuszą mnie jednak ceny odstraszają zapachy super... myślę o zakupie czegoś fajnego z tej firmy do pielegnacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie zdecydowanie lepiej sprawdzają się ich kosmetyki do twarzy :) Teraz mają promocję 2+2 gratis.

      Usuń
  7. ooo wow trochu się tego nazbierała, te palety mogłabym mieć wszystkie u siebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak szaleć to szaleć :) Wymieniłam niemal wszystkie palety! Teraz "najstarszą" jest Paese kupiona jesienią 2019 :o

      Usuń
  8. O kurczę, ile Ty tego wszystkiego masz. Aż boję się pomyśleć co by było, żebyś zrobiła wpis ukazujący wszystko co posiadasz w domu! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o kolorówkę to jest u mnie ciągła rotacja. Teraz akurat wymieniłam niemal wszystkie palety cieni - ze "starych" zostawiłam tylko Paese, którą kupiłam jesienią 2019 roku.

      Usuń
  9. Ile tego jest, wow! :) Uwielbiam markę colourpop

    Pozdrawiamy 🙂
    www.twinslife.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne te paletki <3 jakbym miała zdecydować się na jedną to miałabym problem :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Przez kilka lat nie kupiłam tyle palet co Ty za jednym prawie zamachem :D Nawet bym nie miała gdzie tego trzymać tak szczerze mówiąc...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, szaleństwo :D Ale miałam sporą rotację w kolorówce, z wszystkich palet zostawiłam tylko 1 , kupioną jesienią 2019 a tak to wszystko nowe.

      Usuń
  12. W paletkach to można przebierać, nie zły "arsenał" kolorówki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak. Wymieniłam prawie całą kolorówkę, jaką miałam. Poleciały prawie wszystkie palety, zostawiałm tylko Paese kupioną jesienią 2019.

      Usuń
  13. Same perełki! Szczególnie podobają mi się te paletki Venus :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są boskie!! Ogólnie Lime Crime ma świetne cienie. Dla mnie są najlepsze.

      Usuń
  14. No nie powiem, nieźle poszalałaś na Vinted! Ja tam głównie ciuchy jednak kupuję, bo można trafić niezłe perełki, ale też ostatnio sprzedawałam trochę kolorówki za bezcen i w sumie nawet się cieszę, bo mi to nie leży po szufladach, a ktoś się cieszy :) PS. Różaną serię Nuxe uwielbiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do ubrań się zraziłam, bo nawet jak kupuję coś w stanie bardzo dobrym, opisanym jako bez wad to często rzecz przyszła poplamiona, pozaciągana. Ale mam też kilka super ciuchów, m.in. fajne cienkie, krótkie kurteczki z H&M - czarna i szara.

      Usuń
  15. Jezuuusie, Twoje zakupy to prawdziwa inspiracja i takie: uff, mogę kupować dalej. :D Podobają mi się zakupki, robię podobne, tylko palet tyle nie kupuję. Mam te same paletki z Hourglass Ambient Metallic i Ambient Diffused Edit. No i teraz też mam w koszyku paletkę Too Faced z rozświetlaczami tylko nie wiem czy brać Light czy Medium? Tak rozkminiam czy Medium nie za ciemna? Czy Medium jest mniej więcej w odcieniu Dim z Hourglassa? To już bym mniej więcej wiedziała... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten środkowy puder w TF jest ciutkę jaśniejszy niz Dim.

      Usuń
  16. Wielkie WOW! Uwielbiam cienie (to moja słabość) i patrząc na Twoje cudowności aż serce mi mocniej bije ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Wow, ile wszystkiego, zaszalałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wow, Twoje piękne palety są na topie… Twoja miłość do kosmetyków jest super :).

    Pozdrowienia z Indonezji

    OdpowiedzUsuń
  19. ile wspaniałości, nadal podkreślam, że jesteś nooooo noooooo szalona hihihi ale w pozytywnym znaczeniu, sama wiesz że ja też uwielbiam zakupy beauty i nie tylko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jestem, jestem, ale skompletowałam palety całkowicie od nowa. Dotychczasowe poleciały z hukiem, zostawiłam tylko jedną z Paese.

      Usuń
  20. Nie wiedziałam, że na Vinted są też kosmetyki :D Chociaż przyznam, że akurat pomadek bym tam raczej nie kupiła ;) Nieźle się obłowiłaś, zwłaszcza jeśli chodzi o palety cieni :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Szalona Kobieto :)Duży wybór fajnych kosmetyków, mnóstwo palet :) Ja na Vinted póki co zrobiłam zakupy raz haha

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!