[materiał reklamowy]

Zużyłam ostatnio dwa masła do ciała, więc wyciągnęłam kolejne, idealne na obecne mrozy. Dokładniej to naturalny mus Dzikie Łąki o fajnej nazwie - Ten z malinowej łąki (czy tylko dla mnie to analogia do tytułów odcinków Przyjaciele? :D).

Po pierwsze - zapach ma obłędny!! Świeży, bardzo naturalny zapach malin bardzo mi się spodobał! Jest całkowicie inny niż w innych malinowych kosmetykach, które znam. Ta malina nie jest ulepkowa, a świeża, nawet lekko kwaskowata. 

Konsystencja wydaje się zbita, ale z łatwością się nakłada i rozprowadza. Jeśli nałożę nie za dużą ilość, to fajnie się wchłania bez uczucia lepkości i tłustości. Przyznam, że jednak łatwo jest przesadzić bo tak przyjemnie się go używa :D Wtedy to faktycznie czuć warstewkę na skórze. 



Skóra jest po nim świetnie nawilżona, ukojona, gładka, odzyskuje pełny komfort. Znika uczucie suchości, szorstkości, swędzenia, ściągnięcia o które teraz nie łatwo...

[Mus dostałam na spotkaniu blogerek w Bochni]

 Lubicie takie naturalne kosmetyki do ciała?

2 komentarze:

  1. Ja niestety nie przepadam za zapachem malin w kosmetykach, ale chętnie przejęte asortyment marki i może znajdę coś dla siebie 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że by mi się spodobał zapachp]

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!