Upały wróciły, większość wolnych dni spędzamy z synem na działce. Z jednej strony dziecko ma tam raj, biega i wariuje do woli, ale z drugiej - na świeżym powietrzu nie potrafi spać, więc omija go poobiednia drzemka, a i z samym jedzeniem obiadu jest problem. No nie usiedzi w miejscu, musi lecieć do kwiatuszka, po poziomkę czy do piaskownicy. Chętniej chwyci w małą 1,5roczną łapkę kawałek ogórka, papryki czy owoce. Głodny nie chodzi, więc te 2 czy 3 razy w tygodniu mogę przymknąć na to oko.
No ale do rzeczy. Po takim dniu, po powrocie, jedno o czym marzę, to orzeźwiający, kojący prysznic. Od wielu lat moim niezbędnikiem na letnie gorąco jest miętowy żel pod prysznic - nie wyobrażam sobie inaczej :D Miętowej Luksji zużyłam X butelek, teraz mam inny żel (napiszę o nim :), ale chętniej sięgam po miętowe mydła :D Obecnie używam dwóch, a kolejne dwa przybyły ostatnio w ramach zakupów na iHerb.

Dr. Bronner's jest czysto miętowe, a polskie Secret Soap Store bambusowo-miętowe. Jedno jest naturalne, a drugie - niestety nie do końca.

O amerykańskich mydłach z olejem konopnym Dr. Bronner's czytałam od jakiegoś czasu i w końcu uległam - wszak to najlepszy sposób, aby coś przestało za nami chodzić, prawda? :D Zakupy pokazałam TUTAJ.
Skład jest w 100% naturalny i to się chwali: 
Organic Coconut Oil*, Organic Palm Oil*, Sodium Hydroxide**, Water, Mentha Arvensis*, Organic Olive Oil*, Organic Hemp Oil, Organic Jojoba Oil, Organic Peppermint Oil*, Sea Salt, Citric Acid, Tocopherol
* CERTYFIKOWANE SKŁADNIKI FAIR TRADE
** Po zmydleniu w wyniku reakcji z wodą nie występuje w końcowym produkcie.
Szukając miętowego mydła zależało mi, aby nie był to tylko aromat miętowy i tak jest. Mocno pachnie miętą, dzięki czemu idealnie nadaje się na gorące dni. Genialnie odświeża i daje uczucie chłodu. Dla mnie bomba. Druga bomba, że nie wysusza skóry i mogę obyć się bez balsamu. Lubię umyć nim też twarz: rano cudnie pobudza, a wieczorem koi po męczącym dniu.
Nie wiem jak to się dzieje, ale mimo, że opakowanie nie jest szałowe, to jednak wzbudza moje zaufanie :D Kojarzy mi się  staro-aptecznie, może to dlatego?
Mydła Dr. Bronner's najtaniej znalazłam na Estreshop.pl i tam je kupiłam


Secret Soap Store daje iluzję naturalnych kosmetyków, jednak nie jest to tak do końca zgodne z prawdą. Wystarczy spojrzeć na skład mydła bambus z miętą:
Podobnie jak w okrągłym mydle tak i tu są składniki, które czynią je nienaturalnym - tetrasodium, rakotwórczy glikol polipropylenowy (PPG-5 Ceteth-20), substancje zapachowe i barwniki. Dla zwolenniczek czystej natury mydła SSS nie są warte uwagi.

W tym mydle mięta jest drugorzędna, wyraźniej wyczuwalny jest delikatny bambus, a mięta nieśmiało pobrzmiewa gdzieś w tle. Nie daje takiego uczucia świeżości jak Dr. Bronner's. Nie zauważyłam wysuszenia skóry, jednak przez małomiętowość zostanie zużyte do mycia rąk.

Opakowanie bardzo mi się podoba - prosta, nie przeładowana etykietka i ta ... hmmm siateczka sznurkowa (?) nadają mu uroku.

Lubicie miętowe kąpiele?

7 komentarzy:

  1. Nigdy chyba nie miałam miętowego mydła, nie lubię mięty w kosmetykach. W sumie nie wiem dlaczego.
    Muszę to przemyśleć :DDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Mydełka o zapachu mięty wydają się idealne na taką pogodę. Ja aktualnie używam cytryny z bazylią, też daję kopa;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam nic miętowego... chociaż miętę lubię :) ale na upały jakoś bardziej mi pasują cytrusy do kąpieli :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Orzeźwiające zapachy są niezbędne przy takich upałach :)

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!