Kto tęskni za latem i wakacjami może je bezkarnie powspominać przy okazji mojego dzisiejszego wpisu. Połowa pięknego października za nami, a u mnie na blogu lipiec i sierpień w pełnej krasie ;) Wpisy w nowościami miesiąca przychodzą mi o wiele łatwiej niż ze zużyciami. Czasami kusi mnie, aby zrezygnować z ich pokazywania, ale często łapię się na tym, że sama korzystam z tych wpisów.


Połączenie zużyć z lipca i sierpnia wyniknęło z tego, że przegapiłam cały sierpień, nie zrobiłam zdjęć i tak puste opakowania sobie czekały i zajmowały miejsce. Machnęłam na to ręką i do pudełka dokładałam kolejne zużyte kosmetyki. Teraz już nie pamiętam co kiedy zużyła, ale w zasadzie to nie istotne.
W ciągu tych dwóch miesięcy nie wykończyłam zbyt dużo kosmetyków, często tyle zużywam przez jeden miesiąc.. Nie lubię używania i zużywania na siłę, byle coś wykończyć, więc sporo resztek zostało do wykończenia we wrześniu i rzeczywiście, poszło mi lepiej. "Odkopałam" też kilka zapomnianych kosmetyków, albo takich, których rzadko używałam na rzecz innych.
  • Maskę regenerującą do twarzy z linii profesjonalnej marki Apis lubiłam, ale zdarzało mi się o niej zapominać i wybierać inną. Jest to dla mnie niezrozumiałe, bo po każdym użyciem zachwycałam się nawilżeniem skóry i ukojeniem. Ktoś to potrafi zrozumieć?
  • Maskę w płachcie 7th Heaven miałam z ShinyBoxa. Pachniała ładnie, nawet bardzo ładnie, ale chyba nie tylko o zapach chodzi? Nałożyłam, trzymałam, ściągnęłam, resztkę wmasowałam, ale nic szczególnego nie zauważyłam. Nawet nawilżenie jakby za słabe.
  • Saszetkowa oczyszczająca maseczka Efektima, też z SB .... no oczyszczała, nawet bardzo dobrze, ale tyle alkoholu w składzie że aż oczy piekły. Alkohol na pewno wysuszy co ma do wysuszenia i odkazi, więc jest raczej dla osób ze skórą tłustą, z wypryskami, do stosowania doraźnie.
  • Kolejna shinyboxowa saszetka, tym razem maseczka Ava z rokitnikiem. Szału nie robiła, lekko nawilżyła i tyle.
  • Bąbelkująca maseczka AA - swego czasu hit na Instagramie :D Choć maseczka mowy z wrażenia nie odbiera, to jednak z samej ciekawości warto ten efekt sprawdzić na sobie :) Nawilżyła, odświeżyła skórę, poprawna.
  • Kolorówkowy hit ostatnich miesięcy - puder sypki Lorigine. Co ciekawe, początkowo mnie nie zachwycił, wręcz nie byłam z niego zadowolona, a ostatecznie ... kupiłam drugie opakowanie. Muszę o nim napisać :)
  • Malutki krem, jeden z trzech z linii Nivea Soft Mix It całkiem dobrze sprawdził się do nawilżenia skóry ciała, d twarzy nie próbowałam. Został mi żółty, a różowy dałam siostrzenicy.
  • Termo reduktor cellulitu wodnego i lipidowego do stosowania na noc Yoskine bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Co prawda nie usunął całego cellulitu, ale wyraźnie go zmniejszył i uelastycznił skórę. Myślę, że wrócę do niego.
  • Z maseczką oczyszczająca Dr Konopka's nie polubiłam się od razu, dopiero po kilku użyciach przekonała mnie do siebie. Dobrze oczyszcza, lekko chłodzi, nie wysusza.
  • Woda różana Beaute Marraketch natychmiast skradła moje serce. Świetnie sprawdziła się w trakcie wakacyjnego wyjazdu na Węgry nawilżając i łagodząc skórę twarzy, dekoltu, ramion czy pleców po opalaniu. Nie ściągała skóry, nie kleiła się, na pewno jeszcze się u mnie pojawi nieraz. 
  • Absolutnie cudowne serum dwufazowe KOI z witaminą C, E i A, idealne na noc (samo albo pod krem) ale też na dzień pod krem. Bardzo je polubiłam i szczerze polecam.  
  • Płyn micealrny Biolaven to jeden z lepszych miceli, jakich używałam. To była moja druga butelka i pewnie nie ostatnia.
  • Krem do rąk Korres był całkiem przyjemny, dobrze nawilżał i pielęgnował. Mój mąż też go polubił.
  • Z pielęgnacją stóp jestem nieco na bakier, ale piankę Delii choć długo to używałam z przyjemnością. Spodobała mi się odmienna postaci kosmetyku do stóp, a przy tym odpowiednio nawilżała skórę i nie zostawiała klejącej warstwy.
  • Do pasty do zębów Sylveco, podobnie jak do płynu do płukania ust tej marki przekonywałam się dosyć długo. Szarawy wygląd pasty nie jest zbyt zachęcający, ale warto się przełamać. Dobrze myje zęby i odświeża, może nie na tak długo jak mocniejsze, nienaturalne pasty, ale jest w porządku. Mam już kolejne tubki.
  • Za to pasta do zębów Natura Siberica nie przekonała mnie do siebie, a to na nią bardziej liczyłam niż na Sylveco. Po myciu zębów nie miałam takiego odczucia czystości jak powinnam.
  • Rosyjska farba do włosów Fitokosmetik trzyma się włosów jak szalona, aż to podejrzane co ma w sobie ;) Odcień 4.36 (Mokka) okazał się dla mnie trochę za ciemny, 4.3 bardziej mi pasowała.
  • Resztki serum do skóry głowy Bionigree niestety się zepsuły co widać na zdjęciu. Zamiast przejrzystego płynu w buteleczce miałam biało-kremową emulsję ;) Byłam bardzo zadowolona z tego serum, dobrze oczyszczało skórę głowy, podnosiło włosy u nasady i przyjemnie chłodziło w upalne dni.
  • Peelingi kawowe, to obok cukrowych moje ulubione peelingi - świetnie ścierają, masują a przy tym walczą z cellulitem. Te od marki Love Your Body okazały się rewelacyjne, choć szkoda, że wersja truskawkowa prawie nie pachnie truskawkami. Egzotyczny Bare Care niestety wylądował w koszu - chyba wadliwy egzemplarz mi się trafił, strasznie się kleił na skórze i ta lepka warstwa zostawała nie dając się tak łatwo usunąć, wersji kokosowej nie mam nic do zarzucenia, jest taka jaka powinna.
  • Maskę do włosów BingoSpa z 40 ekstraktami zużyłam bez większych emocji i przemyśleń. Nie zauważyłam, aby miała jakieś wybitne właściwości, ale żeby źle wpływała na włosy też nie.
  • Kolejna zużyta saszetka z maseczką do skóry głowy Dermaglin. Jeśli ktoś lubi "bawić" się z nieco problematycznym nakładaniem glinki na głowę to warto, aby wypróbował. A jeśli nie lubi, to polecam chociaż spróbować się przełamać. Maska oczyszcza i jednocześnie wyraźnie łagodzi podrażnienia, swędzenie itp.
  • Miniaturka peelingu Secret Soap Store, która miałam w pudełku od Your Pause, przygotowanym specjalnie na wiosenne spotkanie blogerek w Nowym Sączu. Było w porządku, ale jeśli zwracacie uwagę na skład, to tym peelingom przyglądajcie się jeszcze uważniej, nie wszystkie mają dobre składy.


  • Relaksujące kąpiele to mój punkt obowiązkowy co kilka dni, właściwie wieczorów. W łazience mam sporo wszelkich cudów do kąpieli szczególnie że mój mąż też lubi takie kąpiele. Pudry i mleko do kąpieli Nacomi niestety nas rozczarowały. Nie pachniały tak mocno jak z opakowań co w połączeniu z wysoką w stosunku do wydajności ceną  powoduje, że raczej nie znajdą się u nas ponownie. No chyba, że coś się zmieni w tych kwestiach.
  • Zapomniany żel pod prysznic Born To Bio, właściwie jego resztki. Różany zapach był bardzo subtelny, sam żel ot, taki zwyklak, nie porwał mnie niczym.
  • Żele Dove to jedne z moich ulubionych żeli. Podoba mi się ich konsystencja oraz otulająca, pielęgnująca gęsta i kremowa piana, po której nie czuję konieczności użycia balsamu (ale i tak to robię, nawyk to nawyk :))
  • Na czerwcowym spotkaniu blogerek w Krakowie dostałyśmy m.in. zestaw miniatur kosmetyków Biofficina Toskania z których jako pierwszą zużyłam buteleczkę żelu pod prysznic. Zapach jest przecudowny, mocny co akurat nie każdemu może odpowiadać. Zużyłam go z przyjemnością :)
  • Żele Rexona, które pokazały się w sklepach na wiosnę też bardzo mi się spodobały za orzeźwiające zapachy. 
  • I jeszcze jeden żel, też "odkopany" i zużyty nieco na siłę - miętowy Organic Shop. Uwielbiam w lecie miętowe żele, ale ten był mało miętowy, nie dawał takiego uczucia świeżości i chłodu jak np. zielony z Rexony (z tej samej serii co "Orchid" ze zdjęcia).
  • Sól aloesowa BingoSpa kupiona w trakcie wyprzedaży na GrotaBryza. Sól jak sól, nie mam nad czym się rozpisywać.
  • I kolejne umilacze do kąpieli - babeczki Bospharea i półkule Biolove.

Znacie któryś z tych kosmetyków?

10 komentarzy:

  1. na razie nie tęsknię za latem, jesień w moich stronach jest przepiękna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Marokańską wodę różaną też bardzo polubiłam:) A żele Born To Bio nie mają w sobie nic co by mnie pokusiło o kolejną butelkę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Te peelingi kawowe 'gotowce' lubię je i cieszę się, że dzięki spotkaniu blogerek je poznałam, bo zawsze robiłam je sama w domu. U mnie obie wersje dobrze się spisały :) Duże denko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że to mleko do kąpieli z Nacomi słabo wypadło, bo mam na nie ochotę :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Apis taki ciągle na blogach zapomniany, a ma naprawdę fajne kosmetyki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Całkiem spore denko :) I przyznam szczerze, że mi się też czasem ni chce robić wpisu denko, ale lubię je czytać u innych, więc sama też je robię dla innych ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo bardzo sporo zuzyć, ale widze, ze sporo średniaków sie trafiło. Ja bardzo tesknie za latem :c

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!