Gdy kilka lat temu zupełnie przypadkiem zdiagnozowano u mnie chorobę Hashimoto (zapalenie tarczycy wywołujące jej niedoczynność) "dobrą" radą jaką usłyszałam od endokrynologa, taką do stosowania na co dzień było: "mniej stresu, więcej odpoczynku". Wiecie, jaka była moja reakcja? Popatrzyłam na niego wymownie pytając, czy mam zrezygnować z pracy i wysłać męża z dzieckiem jak najdalej ode mnie (wtedy młodszego jeszcze nie było) żeby tę radę stosować. Ja to chętnie zrealizuję, ale jak? Każda praca ma swoje sytuacje stresowe, w każdej są dni, albo nawet większość dni kiedy nie wie się od czego zacząć i w co ręce włożyć, aby wszystko zrobić. Są momenty, kiedy szef chce robić rewolucje, ma 100 pomysłów na minutę i myśli, że skoro 5 osób potrafi w jednym czasie prowadzić 4 duże tematy (i w między czasie powoli myśleć o kolejnych) to poradzi sobie z dwoma innymi w tym samym czasie oczywiście za te same pieniądze. W domu to same wiecie jak jest - czasami nie włożone naczynia do zmywarki powodują frustrację, sprzątanie na okrągło itp.
W domu jestem przeważnie ok 17 (po pracy muszę odebrać jednego syna z przedszkola, a drugiego od moich rodziców), ogarnąć siebie, dzieci, choć trochę mieszkanie. Mąż przychodzi po pracy przeważnie ok 19 (oczywiście zmęczony, ja przecież nie mogę być zmęczona bo jak ...), więc najczęściej ja szykuję dzieci do kolacji i spania i w  zasadzie dopiero gdy zasną mam chwilę dla siebie. Choć i tak nie codziennie, bo przecież zawsze coś jest jeszcze do zrobienia.
źródło: PerlaPoludnia.pl

A gdyby tak mały bunt?

Czasami się buntuję, choć z małymi dziećmi (2 i prawie 5 lat) to tak średnio się da. Po daniu dzieciom jeść szczególnie w ostatnich dniach, gdy pogoda jest fatalna a i ja czuję się fatalnie z bolącą głową próbuję czmychnąć choć na chwilę do sypialni żeby odpocząć - lekarza przecież trzeba słuchać. Nie miną jednak 2 minuty jak słyszę: mamusiu, choć zobacz co namalowałem, mamusi, zrób mi jeszcze soczek, mamusiu a w przedszkolu Maciuś wziął mi autko ... Cała litania. Wstaję cierpliwie, ale do czasu. Spokojnie proszę starszego syna, aby pozwolił mi chwilę odpocząć, bo się źle czuję, a później się pobawimy. Ok, sukces, mówi "dobrze mamusiu, nie chcę żeby Cię głowa bolała, nie będę Cię wołał". Idę się położyć, a za kolejną minutę słyszę, że ktoś się zbliża - oczywiście syn ma coś pilnego do powiedzenia, ale nie woła, bo obiecał, dlatego przychodzi. No ale jak młodszy słyszy, że rozmawiamy to zaraz się przyłącza. Wdrapuje się na łóżko i ... po odpoczynku. Zaczynają się przytulania, zabawy, szaleństwa ... a głowa boli nawet bardziej od pisków i śmiechu. No trudno, odpoczynku znowu nie będzie.

Skoro nie w domu to gdzie?

Ja naprawdę chcę wypocząć i potrzebuję tego, choćby ze względu na chorobę autoimmunologiczną, która jest bardzo "czuła" na wszelkie stresy i zmęczenie. Powiecie, no dobrze, a w sobotę lub w niedzielę? Tak, można dłużej pospać, ale jedynie w teorii ... Przecież to mamusię dzieci budzą bo "tata śpi" (a ja nie? hellooo!). Pół biedy, gdy po włączeniu im bajki (taaak, zła matka ze mnie, chcąc mieć spokój włączam bajki) dają mi jeszcze pospać do tej 8. Ale zdarza się i tak, że nie ma zmiłuj, przychodzą ciągle, marudzą, że naprawdę wolę wstać o tej 7 niż się jeszcze a nich denerwować.
A może by tak więc wziąć choćby dwudniowy "urlop", nie w pracy, a w domu i wyrwać się nawet gdzieś niedaleko. Gdzieś, gdzie wypocznę, zrelaksuję się i ... trochę ponudzę jeśli tylko będę miała ochotę.
Takich miejsc jest mnóstwo, nawet w mojej niedalekiej okolicy. W miejscowości oddalonej od mojego miasta o niecałe 20 km znajduje się Perła Południa (https://www.perlapoludnia.pl/). Znam ten obiekt z dzieciństwa - to tam w ferie z pracy mojego taty organizowany wyjazdy na basen a i nadal dużo osób korzysta właśnie z tego basenu zamiast w naszym mieście. W pobliżu znajduje się stok narciarski - główna trasa jest bardziej dla wymagających osób (ale też nie ekstremalnie trudny), ale jest też krótszy i spokojniejszy odcinek i ośla łączka. Mój mąż w zimie jest tam instruktorem.

Masaże, SPA, basen, zabiegi (na twarz i ciało)

... to coś o czym wcale nie tak skrycie marzę. Często wspominam o tym mężowi, który krótko odpowiada: znajdź coś fajnego i jedź, w czym problem? Heh, typowo męskie podejście ;) Wiecie jak to jest - chcę, ale trochę się boję. Są osoby, które potrafią zostawić wszystko i jechać w siną dal, ja do nich nie należę. Ale coś czuję, że po latach tylko gadania w końcu się zbuntuję przeciwko moim zagonionym dniom, obawom i może nawet małym wyrzutom sumienia (tak zostawić dzieci i myśleć tylko o sobie?). Po prostu potrzebuję takiego wytchnienia - skoro już dłuższa kąpiel w pachnącej pianie przynosi mi ulgę, to co dopiero będzie po takim rozpieszczeniu się na maksa?
źródło: PerlaPoludnia.pl

I tu mam do Was pytanie - korzystałyście z takich krótkich wyjazdów aby oddać się w ręce specjalistów odpocząć i ... wsypać się? :D

Jakie macie doświadczenia?

 


5 komentarzy:

  1. Najlepszym odpoczynkiem dla mnie jest relaks w domu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie też by był gdybym miała do tego warunki : Niestety nie da sie :/

      Usuń
  2. Nie mam możliwości finansowych na takie wyjazdy. Relaksuje się sama w domu,. Szczotkowanie na sucho, potem Kąpiel, maseczka, czytanie książki jak syn pójdzie spać. A najważniejsze, to chyba nie brać na siebie zbyt wiele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, nie barć na siebie zbyt wiele, ale nie zawsze jest to możliwe :/

      Usuń
  3. Chętnie udałabym sie na taki wypad relaksu <3

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!