Powinnam przymierzać się do pokazania zużytych kosmetyków w kwietniu, a u mnie jeszcze luty :D Od grudnia kupuję mało (średnio ok. 10 sztuk zamiast grubo ponad setki miesięcznie...) a zużywam tak samo - ok 20 kosmetyków miesięcznie. O ile ograniczenie zakupów jest podyktowane zdrowym rozsądkiem (w końcu się obudził, po ponad 2 latach uśpienia) tak do regularnego zużywania nie muszę się w żaden sposób motywować.
Z reguły mam otwartych kilka kosmetyków tego samego typu -  żeli pod prysznic, płynów do kąpieli czy balsamów. Używam ich w zależności od potrzeb lub mojego "widzimisię", ale gdy widzę, że któregoś jest najmniej, to skupiam się właśnie na nim. Czasami też zdarza się, że o czymś "zapomnę", albo przetestuję, opisuję na blogu po czym czeka taka resztka nie wiadomo na co. Lituję się wtedy nad nią i zużywam do końca. To właśnie dlatego często jest tak, że w jednym miesiącu wykańczam kilka kosmetyków tego samego rodzaju. Tak było np. w lutym.

  • O mydłach Sylveco przygotuję osobny wpis, bo znam je już wszystkie. W wersji odświeżającej użyto m.in. oleju laurowego stąd ma zapach jak mydła z Aleppo. Mnie bardzo odpowiada. Mydło było fajne, nie mam do niego żadnych zastrzeżeń.
  • Odżywczy płyn micelarny Vianek nie doczekał się osobnej recenzji, za to pisałam o niebieskim, nawilżającym. Pomarańczowy brat okazał się dla mnie gorszy od niebieskiego - słabiej zmywa, gorzej radzi sobie z mocnym makijażem i piekły mnie po nim oczy.
  • Ostatnio mam pecha do pieniących się toników. Lekko pienił się też z Baikal Herbals w wersji anti-age. Gdyby nie to, byłabym całkowicie z niego zadowolona.
  • Serum Perfecta z linii Azjatica jest naprawdę rewelacyjne! Świetnie nawilża, niweluje płytkie zmarszczki (np. na czole), szybko się wchłania bez klejącej warstwy. Na pewno się jeszcze u mnie pojawi i to nie raz.
  • Drugi słoiczek kremu różanego Make me Bio Garden Roses nie zachwycił mnie tak bardzo jak pierwszy, używany ok. rok temu. Czy moja skóra miała inne potrzeby, czy może od tego czasu kombinowali coś ze składem?  O kremach MMB szykuję wpis.
  • Kolejna maska w płachcie i kolejna moja reakcja - NIE! No nie mogę się przekonać, a może moja skóra jest na nie oporna. Aloesowa maska Biodermic podobnie jak inne w płachcie które miałam nie robi z moją skorą w zasadzie nic oprócz zostawiania klejącej warstwy.
  • Kawowe mydło z Mydlane Rewolucje zużyłam z dużą przyjemnością. Warto poznać to mydło, ale też inne rodzaje.
  • Żel do brwi Joanna był całkiem ok, ale od jakiegoś czasu wole jednak pomady, którymi nie tylko mogę przyciemnić brwi, ale tez nadać im kształt. Żelem nie osiągnę tego efektu.
  • Glinki Dermaglin w formie gotowych maseczek lubię i zawsze jakąś mam pod ręką. To dobre i praktyczne rozwiązanie dla osób ceniących właściwości glinek, ale niekoniecznie lubiących ich przygotowanie. Fajnie sprawdzają się też na wyjazdy.


  • Kolejne masło z zielonej serii Vianek i kolejne fajne "mazidło". Mam jeszcze na półce chyba ze 2 inne (ale miałam je już wcześniej) i na razie mam przesyt tą marką ;)
  • Nadal szukam skutecznego naturalnego dezodorantu, ale bez skutku. Liczyłam na Make me Bio, ale niestety, także mnie rozczarował. Co prawda okazał się lepszy niż kwiatowy Sylveco i borówkowy Biolove, ale tylko trochę.
  • Nie przypominam sobie, abym wcześniej miała żel do higieny intymnej marki AA. Ten, który zużyłam w lutym dostałam na spotkaniu blogerek w Krakowie w tamtym roku. Lubiłam go używać, przyjemnie odświeżał, nie podrażniał, nie powodował żadnego dyskomfortu.
  • Kilka razy pisałam już o peelingach Planet Spa marki Avon, ale zawsze przy okazji pokazywania zakupów lub zużyć. Oliwkowy należy do trzech, które lubię i o których muszę napisać. Drobinek jest bardzo dużo i dają wrażenie masowania się piaskiem, Cudnie wygładza, nie wysusza i świeżo pachnie. Skład ... jak to Avon. Wszystko co dobre i wartościowe jest w śladowych ilościach na szarym końcu :/


  • Hitowy już żel aloesowy Holika Holika. Długo pozostawałam oporna na jego kuszenie ;) Najlepiej sprawdza się u mnie jako wcierka do skóry głowy, nałożony na włosy przed myciem i jako dodatek do glinek.
  • Szampon i odzywka z łopianem Fitokosmetik okazały się w porządku - bez zachwytów, ale też nie szkodziły moim włosom. Mam też inne rodzaje, może akurat któryś duet mnie zachwyci. Ten z łopianem jest taki, ot, zwyczajny.
  • Serum łopianowe Elfa Pharm używałam razem z żelem aloesowym jako wcierka do skóry głowy raz w tygodniu przed myciem włosów. Taki duet dobrze się u mnie sprawdzał. Łagodził skórę głowy, nie podrażniał i zauważyłam zmniejszona ilość wypadających włosów.



  • Żel pod prysznic Dove często się przewija w moich zużyciach w tej lub w innych wersjach. Ostatnia buteleczka, która zużyłam kryla żel o ulepszonej formule - był bardzo gęsty, zdecydowanie bardziej niż wcześniej, momentami było mi go wręcz trudno wycisnąć z butelki. 
  • Piankę Dove miałam już od dłuższego czasu, ale podobnie jak dwie pozostałe trochę odstały zanim zużyłam je do końca. Pianki Dove z pompką są bardzo lekkie, nie są tak zwarte jak w butelkach. Przyjemnie mi się ich używało.
  • Sole do kąpieli CosmoSpa to niestety nieudany zakup. W trakcie kąpieli niemal ich nie czuć, a nie o to przecież chodzi w relaksującej kąpieli. To była już chyba ostatnio, jaka miałam i więcej nie chcę.
  • Za to olejek eukaliptusowy Kneipp to istna petarda świdrująca w nosie. Rewelacyjny szczególnie przy przeziębieniu i zatkanym nosie.
  • Brzoskwiniowy płyn do kąpieli jest już od około 20 lat w ofercie Avonu, a dopiero teraz go kupiłam :D Nie jest to taki naturalny brzoskwiniowy zapach, ale całkiem przyjemny.
Marzec też był obfity w zużycia o czym niedługo się przekonacie, ale kwiecień... tragedia :/


11 komentarzy:

  1. I tak Kochana dużo zużywasz,ja jak przeglądam denka dziewczyn to jestem w szoku,u mnie nie byłoby o cym pisać,chyba że co 3-4 miesiące :D
    Koniecznie napisz o mydełkach Sylveco, czemu ja nie miałam żadnego?:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok 20 szt to mój standard ale kwiecień będzie daleko od tej normy

      Usuń
  2. Seria oliwkowa z Avonu mnie kusi, szczególnie nawilżająca maseczka 😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Ogromne denko! Lubię żele Dove :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam, że oprócz żelu Dove or żelu aloesowego nie stosowałam nic z Twojego denka ;) Mimo, że żele Dove składami nie powalają, to lubię je i używam regularnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. a moja skóra i ja sama uwielbiam maski w płachcie

    OdpowiedzUsuń
  6. Pamiętam, że miałam różany krem Make Me Bio i go lubiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurcze, a może masz do polecenia jakiś mega nawilżający ale i delikatny tonik do twarzy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po toniku mega nawilżenia bym się raczej nie spodziewała. Spróbuj np. wodę różaną Beaute Marakech (jest w Naturze lub w sklepie internetowym Maroko) albo Make Me Bio.

      Usuń
  8. Miałam wszystkie mydła Sylveco, wszystkie są super :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A sprawdzałaś już Pony Hutchen? :) Moim zdaniem wśród naturalnych dezodorantów nie ma sobie równych :)

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!