Kilka dni temu zrobiłam zdjęcie stercie kosmetyków, które kupiłam w lipcu (a już trzeba przygotowywać sierpniowe), a przecież nie pokazałam Wam wcześniejszej góry tych, które zużyłam w maju i czerwcu. Poszło mi tak sobie. Co prawda nie najgorzej, ale liczyłam na więcej wykończonych kosmetyków. Zobaczcie, co w ciągu tych dwóch miesięcy zużyłam do dna, lub prawie do dna. 

  • Woda termalna Uriage trafiła do moich ulubieńców - to chyba druga czy trzecia taka duża butla, jaką zużyłam. Najczęściej spryskiwałam nią twarz z maseczką z glinki, ale też schładzałam ciało po opalaniu czy w gorący dzień. Dużym plusem jest to, że nie trzeba po niej osuszać skóry jak np. po użyciu wody Avene.
  • Tonik różany Dr. Konopka's to kolejny wschodni tonik który się pieni na skórze. Zastanawiam się, czy to wręcz nie reguła. O ile płyn micelarny może się pienić bo i tak zmywam jeszcze twarz pianką lub żelem, tak detergent w toniku jest zupełnie zbędny. Nie męczyłam się z nim do końca.
  • Za to rewitalizujący tonik z czerwonej serii Vianek bardzo dobrze współgrał z moją skórą i lubiłam go używać. Nie kleił się na skórze chyba, że nałożyłam go za dużo. Okazał się całkiem przyjemny i myślę, że jeszcze go kiedyś kupię.
  • Arganowy krem na noc Nacomi dla skóry 30+ to mocny kaliber. Ma ciężką, bogatą konsystencję, ale mimo to dla skóry potrzebującej nawilżenia może być za słaby - bardziej natłuszcza. Nie wchłaniał się do końca, ale w przypadku kremu na noc nie przeszkadza mi to. Najlepiej sprawdzał mi się po gruntownym oczyszczaniu twarzy mocną maseczką. 
  • Pasta do mycia twarzy Fresh & Natural to hit blogosfery i instagrama od kilku lat, obecnie dostępna jest w mniejszym, ale szklanym słoiczku. Ma bardzo fajna konsystencję, nie do końca do pasta, raczej pasto-mus/pianka. Zapach z pewnością nie każdemu nie podejdzie, dla mnie nie był jakiś bardzo nieprzyjemny, ale do faworytów to się nie zaliczył. Używałam jej do usuwania makijażu i w tej roli sprawdziła się bardzo dobrze.
  • Peelingi Skinfood pokochałam od pierwszego użycia! Zamówiłam kiedyś na iHerb tę wersję truskawkową i bez dodatków. Oba cudnie pachną, wyglądają jak dżem i bardzo dobrze wygładzają skórę. Jedne z lepszych peelingów do twarzy jakie miałam.
  • Wykończyłam dwa tusze do rzęs - z Delii Keratin Lash i z Avonu 5 in 1 Lash Genius Mascara. Oba lubiłam za efekt, ten z Avonu bardziej. Pisałam już kiedyś o nim TUTAJ. Na pewno kiedyś do niego wrócę, bo dawał naprawdę świetny efekt.
  • Pisałam już też o preparacie do usuwania płytki nazębnej Dr. Schwarz. Spisał się całkiem dobrze co mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się tak szybkich efektów.
  • Masło kawowe pod oczy La le to prawdziwy tłuścioch. To masło shea z dodatkiem kawy, stąd taka konsystencja. Na noc- idealne, ale na dzień odpada. Przyjemnie pachniało lekko słodką kawą, natłuszczało skórę przez co stała się bardziej elastyczna. Wcześniej wykończyłam wersję z zieloną herbatą.
  • Pomadki ochronnej Lavera zupełnie nie polubiłam. Była bardzo ciężka i wyczuwalna na ustach. Nie czułam się z nią komfortowo, a przy tym nie czułam, żeby jakoś specjalnie działała na skórę ust.
  • Uwielbiam kosmetyki z witaminą C, kosmetyki Mincer też ogólnie przypadły mi do gustu i żałuję, że marka zniknęła. Peeling do twarzy jednak nie zaliczam do moich ulubieńców, bo wysuszał mi skórę i nie była tak gładka jak się spodziewałam, wręcz przeciwnie - była szorstka i napięta.
  • Nie wiem, które to już zużyte opakowanie masła odżywczego Vianek. Fajne jest, bardzo podoba mi się jego zapach, ale już mam przesyt. Planuję dłuższą przerwę od niego, może akurat zatęsknię. 
  • Borówkowy mus Biolove to treściwe smarowidło. Czy pachnie borówką? No niekoniecznie. Ma słodkawo-kwaśny zapach może nieco kojarzący się z borówką. Mus był trochę lżejszy niż masła w małych opakowaniach, ale nadal to tłusty konkret.
  • Kolejna nie do końca zużyta butla mydła w płynie Yope - no nie mogę ich używać. Robią mi masakrę na dłoniach. Nawet po tanich kostkach z drogerii nie mam tak wysuszonych i swędzących rąk.
  • Antyperspirant w sprayu Dove Original świetnie się u mnie sprawdza i zawsze mam butelkę pod ręką. 
  • Dezodorant w sprayu Fa Bali Kiss (mango i wanilia) działał gorzej niż arbuzowy. Słabiej chronił, zapach też nie do końca mi przypadł do gustu.
  • Nie byłam też do końca zadowolona z antyperspirantu w sprayu On Duty z Avonu, Wersje w kulce są dla mnie o wiele skuteczniejsze.
  • Farbę do włosów Palette miałam chyba pierwszy raz, wybrałam odcień Mroźna czekolada i bardzo fajnie wyszedł na włosach. Obawiałam się, że będę miała po niej czarne włosy, ale na szczęście nie są aż tak ciemne ani też tak mroźne.
  • Wykorzystując czas w domu wzięłam się za kompleksowe zadbanie o moje wypadające włosy. Rozpieszczałam je wcierką tonikiem Orientana i kremem oczyszczającym skórę głowy Trico Botanica. Duet bardzo dobrze mi się sprawdził. Włosy zdecydowanie mniej wypadały a nowych pojawiło się więcej, szczególnie nad czołem. Obu kosmetyków mam jeszcze po jednym opakowaniu.
  • Kolejna zużyta perełka - balsam do ciała Sephora z granatem i guaraną. Nie mam przekonania do kosmetyków pielęgnacyjnych spod szyldu Sephory, do tej pory nie sprawdzały się u mnie (co innego kolorówka), a tu niespodzianka. Balsam był gęsty, ale nie tłusty. Super nawilżał, wygładzał, skóra się po nim nie kleiłą. Nie wiem, czy jest jeszcze w ofercie.
  • Uwielbiam peelingi, nie wyobrażam sobie, aby miało ich zabraknąć :) Ostatnio mam szczęście do naprawdę fajnych peelingów, godnych polecenia. Taki jest np. peeling Kafe Krasoty (La Cafe de Beaute). Zużyłam wersję z bambusem, teraz mam z poziomką, a w kosmetycznych zapasach czekają jeszcze dwie inne wersje. Przyjemnie wygładza i masuje, delikatnie pachnie. Nie zostawia tłustej warstwy i zarazem też nie wysusza skóry. Jeśli będziecie mieli okazję, to nie wahajcie się. Warto je poznać.
  • O żelu pod prysznic Stara Mydlarnia już kiedyś pisałam. Bardzo spodobał mi się jego oryginalny zapach, jednak zużyłam go jako płyn do kąpieli z uwagi na opakowanie, które nie sprawdza się używając kosmetyku jako żel.
  • Pamiętacie migdałową serię Naturals z Avonu? Jaki to był cudowny zapach! Liczyłam na taką samą moc aromatu, jednak migdał w płynie do kąpieli okazał się delikatniejszy. Niemniej to już któraś zużyta butelka i mam chyba jeszcze coś w zapasie.
  • Kolejny zużyty peeling i kolejny, który bardzo lubię. Peeling z minerałami Morza Martwego z linii Planet Spa z Avonu znam od ok 10 lat i co jakiś czas do niego wracam. Skład ma kiepski, bo jak to w kosmetykach z Avonu wszystko co dobre na szarym końcu składu, ale super ściera. Daje wrażenie masowania się piaskiem, co niezwykle mnie relaksuje. Zapach ma mocny, nieco męski, dla mnie super.
  • Produkty do kąpieli Kneipp także często są w mojej łazience. Płyn do kąpieli Na dobranoc mam już któryś raz i zawsze mnie zachwyca swoim ciepłym lawendowo-waniliowym zapachem.
  • Puder do kąpieli marki Svoje miałam pierwszy raz. Podobał mi się jego mocny, rozmarynowo-eukaliptusowy zapach. Jedynie szkoda, że opakowanie nie było większe pozwalając na więcej przyjemnych kąpieli. 
  • Wykończyłam kolejne żele pod prysznic Biolove. O wielu wersjach zapachowych przeczytacie w TYM wpisie.
  • Żele pod prysznic Sylveco bardzo mi podeszły, kremowy był fajny na ciepłe dni przez delikatnie miętowy zapach. Miałam go drugi lub trzeci raz.
  •  I na koniec saszetki  - maseczki w płachcie Polka (całkiem fajne) i Pretti oraz tradycyjne - glinkowa Dermaglin, Luvos i oczyszczająca 7th Heaven.
 
 
 

7 komentarzy:

  1. Ogromne denko. Pieniącym tonikom też mówię nie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja dopiero niebawem sięgnę po to masło kawowe pod oczy La le. mam je w zapasie. lubię bogate tłuste kosmetyki bo mam suchą skórę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widać, że co rzęsy to inne wrażenia przy stosowaniu tuszu. U mnie ten z Avonu kompletnie się nie sprawdził. Mam chyba za małe oko - ta szczotka doprowadzała mnie do szaleństwa i mazała wszystko dookoła (oprócz rzęs).

    OdpowiedzUsuń
  4. z tego wszystkiego chetnie bym kneipp kupila :) u mnie tez denko

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne denko! Miałam tylko tusz Geniusz z Avonu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pewnie, mogłoby być lepiej, ale i tak myślę, że nie ma źle :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Poszło tak sobie? Proooszę Cię :P Znam jedynie mus biolove - bardzo treściwy, ale miło go wspominam :)

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!