Balsam po opalaniu Eveline 3w1 testowałam na Narzeczonym, który mimo, iż ma ciemną karnację porządnie spiekł sobie kark, ramiona i plecy :(  (kilkugodzinne codzienne wystawianie pleców do słońca zrobiło swoje).
Niestety nie miałam możliwości poratowania go wcześniej, od razu po pierwszym dniu, a przecież "facet nie będzie się smarował balsamem po opalaniu" :cool:

Skóra na ramionach, karku, plecach była wręcz czarna! Narzeczony skarżył się, że piecze (wręcz boli), w dotyku była wysuszona i szorstka. Stwierdziłam, że doskonała okazja do wypróbowania tego balsamu (sama nie miałam jeszcze okazji się opalać - no, poza jednym wypadem na rower z koleżanką, w wyniku którego miałam spieczony kark i ramiona, ale nie miałam wtedy tego balsamu, a szkoda).


Poprosiłam Narzeczonego, aby na bieżąco mi mówił, jakie ma odczucia na temat balsamu (od razu poinformowałam, że na tej podstawie napiszę recenzję ;) ).
Ehh z facetem o kosmetykach to się jednak pogadać nie da. Jedyne co słyszałam to kolejno:
- aaaaaa jakie zimne! (w chwili wyciśnięcia balsamu na skórę)
- mmmm ładnie pachnie
- jak przyjemnie
- chyba rzeczywiście nawilżył mi skórę
- nałóż mi jeszcze
Po czym po upływie jakiejś dłuższej chwili stwierdził, że skórę ma mniej szorstką, czuje ukojenie, skóra już tak bardzo nie piecze, ani nie jest napięta.

Tyle od niego, teraz moje 2 grosze ;)
Balsam ma konsystencję mleczka - po wyciśnięciu na skórę wydaje się być gęsty, ale zaczynając rozsmarowywać widzimy, że taki nie jest.


 

Skóra Narzeczonego była tak rozpalona, że balsam od razu topniał! Miałam wrażenie, że smaruję go niemal wodą! 
Była też na tyle wysuszona, że przyjęłaby każdą ilość preparatu. Nakładałam balsam 3 razy (i to wcale nie w małej ilości) i prawie od razu znikał z powierzchni skóry. Co ważne - mimo dużej ilości, nie wałkował się ani nie tworzył białawej warstwy. Po tej porządnej dawce skóra rzeczywiście była mniej szorstka i przyjemna w dotyku.
Wypróbowałam go też na sobie, ale nie po opalaniu. Wrażenia całkiem przyjemne - co prawda, na nie nagrzanej słońcem skórze nie czuć prawie efektu chłodzenia, ale rzeczywiście dobrze nawilża i potrafię sobie wyobrazić jego działanie na skórze do jakiej jest przeznaczony.
Niestety,  balsam nie mógł już ochronić Narzeczonego przed schodzeniem skóry (a wg. producenta przeciwdziała łuszczeniu), ale nic by już nie pomogło, ponieważ tak jak pisałam wcześniej, nie miałam możliwości wysmarowania go od razu a dopiero po 5 dniach kontaktu ze słońcem.

Jak najbardziej jest godny polecenia, szkoda tylko, że tegoroczne lato uniemożliwia opalanie. Przed nami jeszcze sierpień, mam nadzieję, że okazji do użycia tego balsamu będzie wiele :)

3 komentarze:

  1. Haha, recenzja mężczyzny cudowna ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakbym czytała o moim facecie... Oni najlepiej nie używaliby w ogóle kosmetyków, bo to przecież "nie męskie". W przypadku mojego faceta balsam po opalaniu z Avonu zapobiegł łuszczeniu skóry, ale niestety ma konsystencję oliwki, więc nie nadaje się pod ubranie, bo długo schnie :/ Chyba zainwestuję w ten :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Łohoho, ale się spalił.
    Twój facet ma świetne wypowiedzi. ;)


    one-chance-for-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!