Czy
macie jakąś grupę kosmetyków, których kiedyś używałyście, ale z nie do
końca jasnych powodów przestałyście i po latach odkryłyście ją na nowo
dziwiąc się, dlaczego na tak dług poszły w odstawkę? U mnie do takich
grup należą rozświetlacze (taaaa, miałam kilka lat przerwy w używaniu
tych cudów, ale jakieś 2 lata temu otrząsnęłam się z marazmu i
pokochałam na nowo) i bazy pod makijaż. Po bazę sięgałam jeszcze przed
erą blogową, może nie regularnie, ale jednak zawsze miałam pod ręką.
Potem przez wiele, wiele lat nastała zupełna cisza, a mi zupełnie
wypadło z głowy, że użycie dobrej bazy cudownie wydłuża trwałość
makijażu i ma też wpływ na to, jak się prezentuje na twarzy. Uściślę, że
piszę tu o bazach do twarzy, a nie na powieki.
Przez ostatnie dwa miesiące skrupulatnie sprawdzałam działanie trzech baz AA z linii Beauty Primer 360 stopnie - Calming łagodząca + nawilżanie, Anti-age wygładzająca + matowienie i Anti-shine matująca i zwężająca pory. Wersję Anti-redness redukującą
zaczerwienienia używała moja koleżanka mająca problem z zaczerwienioną
skórą na twarzy. Ostatnio pojawiła się jeszcze piąta wersja - rozświetlająca. Może być interesująca.