Po pochwaleniu się przesyłkami z woskami i samplerami Yankee Candle (KLIK) wypadałoby już napisać kilka słów na  ich temat.

Pierwszym woskiem, od którego zaczęłam poznawanie wosków Yankee Candle był:

Garden Hideaway

 



Wybór był prosty - pogoda była słoneczna, czuć w końcu wiosnę, więc żaden inny z pierwszych zakupów ani wanilia ani tym bardziej pomarańcza z przyprawami nie pasowały, a na Clean Cotton jakoś nie miałam ochoty.

Nie, nie pachnie on ogrodem. Odbieram go za to jako zapach świeżego prania, które suszyło się w słoneczny dzień w ogrodzie. Kwiaty, owszem są, ale dopiero opis zapachu zasugerował mi, że to mogą być konwalie. Uwielbiam zapach konwalii i je same, a jednak nie przyszły mi one na myśl, zwłaszcza, że w pomieszczeniu zdecydowanie bardziej unoszą się nuty świeże, niż kwiatowe.
Sam zapach początkowo jest bardzo intensywny, wręcz uderza swoją mocą, ale szybko staje się delikatny i szybko też ucieka.

Po 2 paleniach nie przekonał mnie na tyle, żeby stać się moim ulubieńcem. Szansę jeszcze jednak dostanie, może akurat wszystko przed nim.


Kilka dni temu sięgnęłam po

Clean Cotton



Świeże pranie mam w Garden Hideaway, choć zapach nie miał taki być, natomiast nie czuję go w Clean Cotton, mimo, że tak wskazuje nazwa.

Clean Cotton to po prostu ... proszek do prania. Tak, świeżutko otwarty proszek, z całą jego intensywnością i ostrością, powodującą wręcz kręcenie w nosie. Wosk wydaje się niepozorny, ale ku mojemu zdziwieniu zapach jest bardzo mocny i naprawdę długo go jeszcze czuć po zgaszeniu.

Polubiliśmy się, ale zdecydowanie nie jest to zapach to częstego używania.




Jakie są Wasze typy i anty-typy zapachów Yankee Candle?



17 komentarzy:

  1. Ciekawe, ciekawe :) Chciałabym poznać opinię o innych zapach, bo sama zamierzam sobie sprawić kilka wosków :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Clean cotton chcę zakupić, ponieważ jest podobny do fluffy towels :) Porządek w pokoju robi się sam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam na opinie kolejnych ;) bo w końcu musze kupić

    OdpowiedzUsuń
  4. garden hideaway to mój ulubiony zapach :) chyba jedyny, który byłabym skłonna kupić w wersji świeczkowej :)
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń
  5. Już sobie zapisałam, że następny będzie Garden hideaway :) z Twojego oipsu wynika, że zdecydowanie mi się spodoba :) u mnie akurat sparkling lemon - w pierwszej chwili był bez szału, ale dzisiaj dałam mu drugą szansę i jak na razie się broni :D aczkolwiek nie polecam go i tak :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mają fantazję :D Czyste pranie... ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam tylko jeden wosk na razie black cherry i go uwielbiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. tych dwóch nie miałam, jednak mango peach salsa jest moim osobistym faworytem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mój antytyp- Red Velvet. Kupiłam bo na zdjęciu było piękne ciasto, tak też pachniało a ja nie miałam ochoty na kolejne kwiaty czy owoce. I męczę się z nim żeby go wypalić, okropna, bardzo mocno śmierdząca wanilia z dodatkami, fuuu...!
    A typy-Midnight Jasmine, Cherries on snow, Turquise Sky i Pink Sands <3 Polecam! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham zapach proszku, więc nie mogłam nie polubić wosku Clean Cotton, nawet teraz właśnie sobie paruje z kominka.
    Wosk garden czeka na wypróbowanie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Alena:
    proszek w całej okazałości :)

    Kinior:
    no to faktycznie fuuuu
    Pink Sands czeka na wypróbowanie :)

    Little sunshine:
    na sucho pachnie cudownie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Justyna:
    mam go od wczoraj :)

    Daguszka:
    z cytrynowych zapachów zdecydowałam się na Lemon Lavender.

    SheLazy, Devilgirl
    lada dzień będą kolejne 3 :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Besi:

    dla mnie Fluffy Towels jest zdecydowanie łagodniejszy i w nim czuć pranie, a nie proszek. Spotkałam się jednak z odwrotnym odbiorem tych zapachów.

    OdpowiedzUsuń
  14. Założylam osobny blog o woskach: www.pachnaco.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej :) podczytuje czasem i chyba pierwszy raz sie roznimy - uwielbiam Clean Cotton, ale.. Tylko wtedy kiedy sprzątam :D

    OdpowiedzUsuń
  16. J się troszkę na Clean Cotton zawiodlam, ale raz na tydzien, w sobotę w sam raz do sprzątania :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Garden Hideaway niezbyt przypadł mi do gustu. Zbyt mocno czuje w nim konwalie. Clean Cotton już bardziej, choć po pewnym czasie ta ostra, proszkowa nuta zaczyna męczyć.

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!