Skuteczna ochrona przed poceniem się nie jest domeną tylko ciepłego okresu roku, ale w zimie także jest niezwykle istotna. Nie trudno o wilgotną skórę pod grubym swetrem szczególnie jeśli w kurtce czy płaszczu wchodzimy do sklepu czy korzystamy z zatłoczonego autobusu. Ochrona przed potem to jedno, ale równie ważna jest ochrona ubrań przed białymi plamami, czy odbarwieniami. Znacie to, prawda? Producenci wychodząc na przeciw naszym potrzebom oferują antyperspiranty, które mają zapobiegać niszczeniu materiału. Czy te z oferty Dove, Rexona i Axe się sprawdziły?

 

Przez ostatni miesiąc, nawet trochę dłużej, używałam antyperspirantów w sprayu - Dove Invisible Dry i Rexona Invisible Black + White, a mój mąż z tych samych marek i linii ale w wersji męskiej i dodatkowo Axe Anti-marks Protection w sztyfcie. Już kiedyś wspominałam, że obydwoje wolimy i mamy większe zaufanie do antyperspirantów w formie kulek, ale i spraye są u nas obecne. Ja sięgam po nie będąc w domu, natomiast mąż - po meczu czy treningu.

Spraye Dove zawsze się u mnie dobrze spisują, dają podstawową ochronę, która w "domowych warunkach" jest dla mnie wystarczająca. W bardziej intensywne dni, czyli w zasadzie w tygodniu, gdy po pracy czeka mnie jeszcze masa obowiązków i "lataniny" zdecydowanie wybieram niezawodne kulki. Antyperspirant Invisible Dry z Dove sprawdza się u mnie lepiej niż Rexona, więc na odwrót niż u większości dziewczyn, które skomentowały zdjęcie antyperspirantów na moim Instagramie.
Kluczowa obietnica producenta o nie bieleniu ubrań jest jednak spełniona w stu procentach. Nie zauważyłam na ubraniach ani bieliźnie żadnych nowych przebarwień, czy to na kolorowych, ciemnych czy białych.
Tak jak się spodziewałam, mojemu mężowi najbardziej do gustu przypadł sztyft Axe, z którego ochrony bardziej jest zadowolony niż jaką daje spray Rexona i Dove. Podoba mu się natomiast spotęgowanie uczucia świeżości po prysznicu, gdy użyje tych dwóch antyperspirantów. 
Także i te trzy męskie antyperspiranty nie odbarwiają ubrań, co bardzo mojego męża cieszy - stracił już kilka koszulek, które lubił, a obecnie nie ma takiego ryzyka.

Pozostając w kimacie Unilever, chcę Wam pokazać coś jeszcze :) Kilka dni temu otrzymałam tajemniczą paczuszkę, o której zawartości nie miałam pojęcia. Wiedziałam jedynie, że będzie skrywała kosmetyk, który w tym roku obchodzi jubileusz.
W tym roku kostka myjąca Dove obchodzi swoje 60 urodziny! W Polsce Dove jest obecne zaledwie od kilkunastu lat więc nasze mamy i babcie niestety nie mogą powiedzieć, że znają te kostki (chyba, że znały je z zagranicy). Pierwsza kostka Dove powstała w 1957 roku i od początku nie była mydłem, a właśnie kostką myjącą zawierającą 1/4 kremu nawilżającego. Pozwala to na łagodne, ale przy tym skuteczne oczyszczenie skóry bez jej wysuszenia, z zapewnieniem jej gładkości i miękkości. Nic więc dziwnego, że to właśnie kostki myjące Dove wiodą prym wśród tego typu "oczyszczaczy" skóry nie tylko twarzy ale i ciała.
Kostka myjąca Dove 60 urodziny
O kostkach Dove pisałam już kilka razy, zachęcam więc do poznania mojej opinii:
Moją ulubioną została wersja z masłem shea, a jak jest u Was?
Lubicie kostki Dove?  

8 komentarzy:

  1. Kostka Dove świetnie pachnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam zapach tego męskiego Axe. kosmetyki Dove zawsze dobrze się u mnie sprawdzały, szczególnie te myjące

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz od dawna miałam dezodorant z Dove, jakiś gruszkowy. Dawno mnei nic tak nie podrażniło. Pierwszy raz w ogóle miałam wrażenie, że się pocę . Nie wiem ale moja skóra jest dziwaczna i jednak bardziej lubi się z tymi adidasa albo naturalnymi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet bym nie pomyślała, że kostka Dove ma już 60 lat.

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam kosmetyki Dove, kostka często u mnie gości

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio staram się coraz bardziej odchodzić od antyperspirantów :P

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!