Zużycia z listopada i grudnia pod koniec marca, już niemal w kwietniu? Nie, to nie pomyłka. Optymistycznie planowałam, że w związku z "przymusową" opieką nad dwoma przedszkolakami z powodu zamknięcia przedszkoli szybko się wezmę za ten wpis i nadrobię kilka innych. A gdzie tam :D
Druga sprawa, że podchodziłam do tego podsumowania jak pies do jeża przytłoczona liczbą pustych opakowań zebranych w ciągu tych dwóch miesięcy. Schowałam te, które rozpoczęłam skupiając się na "niedobitkach" i jest efekt! Co prawda nie wszystko sumiennie zużyłam i na kilka rzeczy machnęłam ręką po prostu wyrzucając resztkę.

61 opakowań po kosmetykach (lub z resztkami, z którymi nie chciałam się już męczyć) w ciągu dwóch miesięcy to niezły wynik, znacznie przekraczający moją średnią (ok. 20 kosmetyków miesięcznie). Jeśli uda mi się utrzymać tempo, stosować wszystko regularnie i przy tym nadal tak mało kupować, tow końcu zacznę się odkopywać z tych pudeł z zapasami :D
  • Maseczka do twarzy Apis - Kakadu Plum o dużej pojemności. Przyjemnie kremowa, gęsta, dobrze nawilżała.
  • Norel - tonik regenerujący anti-age, też w dużej pojemności 500ml. Przyznam, że nie zużyłam go do końca, zostawiłam resztkę, ale już nie miałam do niego siły. Przeszkadzał mi jego mocny zapach, który zatykał mnie podobnie jak papierosy. Do tego lekko podrażniał mi skórę.
  • Płyn do demakijażu oczu Organic Therapy niestety nie sprawdził się u mnie. Z mocniejszym makijażem oczu nie radził sobie jak powinien i lekko podrażniał oczy.
  • O żelu-kremie z linii z kwasem hialuronowym z Nacomi już kiedyś pisałam (klik). Był w porządku, bardziej jednak polubiłam wersję kremową. 
  • O czarnym mydle Nacomi nie mam co za wiele się rozpisywać. Ogólnie lubię mydła Savon Noir, więc i to mi się spodobało. Porządnie oczyszcza, dlatego używałam go tak raz na tydzień dla gruntownego oczyszczenia skóry twarzy. Super sprawdzało się też do oczyszczania skóry ciała z rękawicą kessa.
  • Resztki kremu do twarzy Tria wyrzuciłam, bo było po terminie, a działanie nawilżające w zasadzie takie sobie. Miał lekką, delikatną konsystencję, dla mnie był za słaby.
  • Miniaturkę toniku Anti-Blemish Clinique miałam już od dłuższego czasu, więc się na nią zawzięłam. Jest to tonik z pudrem, który ma dodatkowo zniwelować przetłuszczanie się skóry. Czy działa pod tym kątem to nie wiem, bo używałam go głównie na noc.
  • Płyn micelarny Biotanique bardzo dobrze zmywał makijaż oczu i ich nie podrażniał.
  • Serum pod oczy Be Organic jest bardzo lekkie i rzadkie. Przyłączę się do wielu przeczytanych opinii, że samo jest za słabe jeśli chodzi o komfort i nawilżenie skóry. Do tego lekko się klei. Ale całkiem dobrze tuninguje każdy inny krem, gdy akurat jest potrzeba lub ochota na konkretniejszą pielęgnację. Serum ma aż 50 ml, więc tylko dla cierpliwych ;)
  • Krem pod oczy z marakują z Make Me Bio to jeden z moich okołooczynych ulubieńców. To moje drugie opakowanie i z pewnością będą kolejne jak tylko poluzuję zapasy ;)
  • Z kolei dwa kosmetyki Make Me Bio do twarzy - kremowa maska i krem na noc anti-aging nie sprawdziły się u mnie. Maska miała głównie nawilżać i regenerować skórę, czego nie zauważyłam. Bardziej nazwałabym ją oczyszczającą, bo to faktycznie robi. Po zmyciu miałam odczucie, że skóra jest przygotowana do dalszych "zabiegów", a nie, że już dostała wszystko, czego potrzebuje. Na pewno potrzebowała nawilżenia, które miała przecież dawać. Z kolei krem był zbyt ciężki, trudno się rozsmarowywał i dawał wrażenie oblepionej skóry.
  • Maseczka w saszetce Duetus bardzo mi się spodobała - oczyszczała, odświeżała, a przy tym nie wysuszała mi skóry. Bardzo przyjemna i myślę, że wrócę do niej.
  • Maseczka z bursztynem, też w saszetce, marki Polka bardzo dobrze wpływała na moją skórę. Świetnie ją nawilżała, dodawała miękkości.  A ta konsystencja!! Gęsta i kremowa :D Sama przyjemność, łącznie z odprężającym zapachem.

  • Antyperspiranty w sprayu Dove to jedne z moich ulubieńców, które zawsze mam w zapasie. Ty razem zużyłam małą, skondensowaną wersję. Z uwagi na mały rozmiar jest fajną opcją na wyjazd, a wystarczy na taki sam czas jak duża wersja. Psiki są mniejsze, ale chronią tak samo skutecznie.
  • Dezodorant Biobaza miałam po raz pierwszy i ... już wiem, że nie ostatni! Naturalny skład, ładny design, przyjemny zapach i najważniejsze - rzeczywiście działa! Pierwszy dezodorant  dobrym składzie, z którego jestem zadowolona (po m.in. Sylveco, Make Me Bio, Biolove).
  • Lubię peelingi kawowe - i te gotowe i robione w domu (na lato polecam do kawy z olejem dodać kilka kropel olejku miętowego!). Peeling kawowy pomarańczowy i cynamonowy EO Lab nie odbiegają od innych peelingów tego typu jakie znam. Jedynie co, to mogłyby bardziej pachnieć pomarańczą i cynamonem.
  • Seria brownie z pomarańczą Biolove to mój zapachowy ulubieniec tej marki. Zapach jest przecudowny, ale już samo działanie kremu do rąk - takie sobie. Jest dosyć rzadki, nawilża tylko na chwilę. 
  • Dla odmiany peeling kawowy Biolove nie jest w formie sypkiej, a bardziej "zbitej". Dzięki temu nie sypie się w trakcie nakładania i rozprowadzania na skórze. Oprócz kawy ma też cukier, a bazą jest masło shea, olej z orzechów makadamia i olej kokosowy, jednak nie  zostawia nadmiernie tłustej warstwy. Z peelingów Biolove to ten najbardziej polubiłam.
  • Multiwitaminowy krem do rąk Bielenda Professional zużyłam dosyć szybko. Był lekki, wystarczający raczej dla niewymagającej skóry.
  • I kolejny krem do rąk - Mincer z witaminą C. Używałam go w pracy, bo szybko się wchłaniał a przy tym dobrze nawilżał. Lepiej niż z Bielendy, ale dla bardziej wysuszonej skóry też pewnie okazałby się za słaby.
  • Znalazłam tubkę z kremem, czy bardziej maścią do skórek i paznokci Dr. Organic. Byłam przekonana, że dawno ją zużyłam. Resztki więc wyrzuciłam tym bardziej, że gdy używałam nie zauważyłam szczególnego działania na skórki. Nie była też zbyt komfortowa w używaniu b zostawiała lekko klejącą warstewkę.
  • O mydłach naturalnych Pour L'Amour pisałam już dawno temu. Nie pamiętam już jaką wersję akurat tu zużyłam, ale przeczytajcie wpis na ich temat: Mydła z baletnicą Zamawiałam je chyba 2 razy i myślę, że jeszcze kupię.
  • Zużyłam też mydło marki Svoje - całkiem fajne było. Mam jeszcze kilka produktów z ich oferty :)

  • Resztkę masła po opalaniu La Cafe de Beaute (inaczej Kafe Krasoty) zużyłam jak zwykłe masło do ciała, bo inaczej nie zdążyłabym zużyć go w terminie. Fajnie nawilżało, lekko chłodziło (kupując go miałam nadzieję na silniejszy efekt) i koiło po opalaniu.
  • Dwa cudowne balsamy do ciała Fresh&Natural - kojący i regenerujący. Dawno nic mnie tak nie urzekło jak one!! Zapas uzupełniony :)
  • Dla przeciwieństwa - z balsamami Yope nie chcę mieć już nic wspólnego. Ciężko się rozsmarowują i słabo nawilżają. Mam jeszcze jeden i zużywam go jak inne balsamy, które mi nie podchodzą - jak balsam pod prysznic. Pamiętacie moment, gdy firmy zaczęły zalewać sklepowe półki takimi balsamami? Balsam idzie raz-dwa a mimo zmycia skóra nie jest tak całkiem sucha po kąpieli.
  • Balsam do pielęgnacji biustu Nacomi to jeden z tych kosmetyków, z którymi mimo szczerych chęci nie polubiłam się i nie mogłam wymęczyć. Powinnam wyrzucić go już dawno temu.
  • W tubach z balsamami do ciała Korres już niewiele zostało a mimo, że były ok, to nie miałam już na nie ochoty.
  • Kocankowe masło do ciała Botanicum o bardzo prostym składzie skutecznie zmniejszyło widoczność popękanych naczynek na udach. Tak działa kocanka, dlatego mnie zainteresowało.
  •  
  • Wychodzi na to, że często brałam kąpiel :D Wykończyłam dwa płyny Tetesept (ok, bez zachwytów), migdałowy płyn z Avonu (podoba mi się zapach, choć mógłby być mocniejszy), ziołowy Agafia (zupełnie normalny), puder o zapachy mango ze Starej Mydlarni (fajny, egzotyczny, letni zapach) i 2 kule z Biolove - piżmowa i pomarańcza z wanilią (to już ostatnie kule te marki jakie miałam). I jeszcze kolejna mała buteleczka bardzo przyjemnego olejku Kneipp.
  • Żel pod prysznic Love Beauty & Planet z linii z masłem shea to mój hit!! Cudnie kremowy o pięknym zapachu!! Już za nim tęsknię. Na pewno jeszcze się u mnie pojawi.
  • O wielu wersjach żeli pod prysznic Biolove przeczytacie w tym wpisie. Pod koniec tamtego roku wykończyłam jabłkowy. Do tego zapachu raczej nie wrócę.
  • Brzoskwiniowy żel Fitokosmetik spodobał mi się zdecydowanie bardziej. Jego zapach dojrzałych, soczystych brzoskwini był cudowny!! Jak tylko będę miała okazję to go znowu kupię.
  • Puder w kamieniu Ingrid miałam tak na wszelki wypadek, teoretycznie "do torebki". Nie mam w zwyczaju dokładać kolejnych warstw pudru w ciągu dnia, więc tak sobie przeleżał w małej kosmetyczce, której nigdy nie zabieram ze sobą :D Trochę już miał, więc wyrzuciłam
  • Pudry sypkie za to regularnie używam. Zdecydowanie bardziej mi odpowiadają niż w kamieniu. Najczęściej mam dwa w użyciu - transparentny beżowy i biały np. bambusowy. Używam w zależności od użytego wcześniej podkładu, a dokładniej jego odcienia. Pod koniec roku skończyłam oba na raz:  z Paese HD i Pierre Rene ryżowy. Były w porządku.
  • Wyrzuciłam resztki bazy i topu NeoNail, nie były już zbyt świeże.
  • Wyrzuciłam też resztki topu z filtrem UV (żeby hybrydy nie zmieniały odcienia pod wpływem słońca). To była odlewka ze wspólnych zakupów na Wizażu i nie mam pojęcia, jakie marki to top.
  • Jeden z najlepszych dla mnie tuszy - L'Oreal Volume Million Lashes So Couture. Potrafi zrobić z moich marnych rzęs prawdziwe cuda!
Ufff. Idąc za ciosem zaczynam przygotowywać wpis z tym, co zużyłam w styczniu i lutym. Mam nadzieję, że pójdzie mi szybciej.

21 komentarzy:

  1. Jaciekręcę, dostałam oczopląsu :D ogromne denko, to mało powiedziane :D

    OdpowiedzUsuń
  2. u la, la!
    Ależ tego dużo u Ciebie! Też ostatnio staram się zużywać napoczęte kosmetyki ale nie idzie mi to tak szybko jak Tobie :)
    Dawno nie miałam kremów Make Me Bio a pamiętam, że lubiłam kosmetyki tej marki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja niedawno w boxie dostalam balasam Korres . U nas ta marka jest dojsc popularna bo w TJ Maxx i Marshalls za grosze moza kupic :) Super denko~

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajne zużycia, czekam już na denko z kolejnych miesięcy :D Przypomniałaś mi, że dawno nie miałam żadnego płynu do kąpieli z Avonu, a całkiem miło je wspominam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe cudeńka, maski mnie zawsze interesują :)

    OdpowiedzUsuń
  6. wow, sporo produktów, ja ostatnio robiłam podejścia do projektu denko. zostawiałam puste opakowania ale po jakimś czasie drażniła mnie ich obecność i lądowały tradycyjnie w koszu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie początkowo też drażniły, ale zaczęłam wkładać do pudełka pod łóżkiem :)

      Usuń
  7. O mamo, przyznam że zużycia naprawdę niezłe. Mój bilans pewnie wyglądałby całkiem podovnid.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow, nigdy nie miałam takiego wyniku ;) Ja w tym miesiącu zużyłam chyba 3 kosmetyki :D

    OdpowiedzUsuń
  9. O matuńciuuu... to poszalałaś z tym zużyciem :) Ja bym tego i przez rok nie zużyła haha ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ile tego jest! :D A ostatnio się zastanawiałam nad kremem Biolove o tymże zapachu, ale na wiosnę jednak chce coś lżejszego w zapachu :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ogromne denko ale i moc ciekawych kosmetykow :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Wow ile produktów. U mnie przez 2 miesiące jest może z połowa tego co u ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  13. O to denko olbrzymie, no sporo zużyłaś:) Nie miałam żadnego z powyższych produktów. Mile wspominam Fresch markę and Natural miałam peelingi i pastę do mycia buzi.

    OdpowiedzUsuń
  14. idziesz jak burza, poczytam wieczorkiem dokladnie ale WOW

    OdpowiedzUsuń
  15. SPoro tego. Teraz aż się zastanowiłam ile u mnie by było, żebym tak zaczęła zbierać i odkładać. Pewnie podobna ilość.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ilość roi wrażenie :) Powiem Ci, że wpadł mi w oko ten krem pod oczy Make me Bio ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Podziwiam że ogarnęłaś takie duże denko, brawo :D

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!