Moda na oleje trwa w najlepsze od kilku lat, nic więc dziwnego, że producenci ochoczo z nich korzystają opracowując nowe kosmetyki. Niedawno Oceanic wypuściło nową serię AA do pielęgnacji ciała z olejkami Oil Essence. 
Żel do ciała o zapachu lotosu już zużyłam, a balsam w wersji ylang ylang ... no właśnie. Poczytajcie jak się u mnie oba kosmetyki spisały.


Skład balsamu: Aqua, Ethylhexyl Stearate, Paraffinum Liquidum, Glycerin, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Cetearyl Alcohol, Dimethicone, Cera Microcristallina, Butyrospermum Parkii Butter, Camellia Japonica Seed Oil, Bellis Perennis Extract, Glycine Soja Oil, Argania Spinosa Kernel Oil, Rosa Centifolia Extract, Maltose, Sodium PCA, Jasminum Officinale Extract, Fructose, Urea, Trehalose, Sodium Hyaluronate, Glucose, Xanthan Gum, Allantoin, Pentylene Glycol, Sodium Lactate, Sodium Benzoate, Decylene Glycol, Potassium Sorbate, Trideceth-6, Acrylamide/Sodium Acrylate Copolymer, 1,2-Hexanediol, Phenoxyethanol, Citric Acid, Sodium Chloride, Sodium Hydroxide, Parfum.

Skład żelu:  Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Lauramidopropyl Betaine, Glycerin, Sodium Chloride, Propylene Glycol, Betaine, Jasminum Officinale Extract, Babassu Oil Glycereth-8 Esters, Panthenol, Bellis Perennis Extract, Avocado Oil Glycereth-8 Esters, Sodium Hyaluronate, Allantoin, Rosa Centifolia Extract, Trehalose, Fructose, Sodium Lactate, Pentylene Glycol, Sodium Benzoate, Lactic Acid, Urea, Maltose, Sodium PCA, Glucose,Potassium Sorbate, Benzophenone-4, Sodium Hydroxide, Citric Acid, Styrene/ Acrylates Copolymer, Tetrasodium EDTA, Xanthan Gum, Parfum.

Oba kosmetyki rzeczywiście mają sporo olejów - mnie najbardziej cieszy tradycyjnie masło shea i olej awokado. Są też niestety mniej pożądane składniki jak parafina (mi osobiście nie przeszkadza, ale wiem, że wiele osób jej unika), pegi czy glikole. 

Żel okazał się całkiem przyjemny o delikatnym, lekko słodkim aromacie jednocześnie z gorzkawą nutą, kojarzącym mi się z innym żelem tej firmy - masło kakaowe (nie wiem, czy jest jeszcze w sprzedaży). Producent opisuje go jako zmysłowy, z czym nie jestem w stanie się zgodzić. Żel jest kremowy, ale to taki rzadszy krem. Swoją myjącą funkcję spełnia bardzo dobrze, nie powodując przy tym wysuszenia, ale też szczególnego nawilżenia nie zauważyłam. Dobry, acz normalny żel, nie wybijający się niczym szczególnym. Warto go jednak wypróbować głównie przez nie wysuszanie skóry.

Balsam ma bardzo fajną konsystencję - nie jest ani za gęsty czy tłusty, ani za rzadki. Wchłania się szybko, pozostawiając jednak pewność, że się balsam nałożyło. Nawilżenie jest jak najbardziej odpowiednie dla suchej skóry i wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że po użyciu balsamu przez kilka dni pod rząd skóra na nogach zaczęła mnie swędzieć. Dziwi mnie to tym bardziej, że kosmetyki z linii AA przeznaczone są do skóry wrażliwej (a ja takiej nie mam). Balsam odstawiłam i świąd zniknął. Wiązałam z nim dużo nadziei, bo inny balsam AA, z olejem arganowym bardzo polubiłam.


16 komentarzy:

  1. Fajne te produkty AA, mnie bardzo ciekawi żel micelarny Oil infusion AA , tak chyba to szło ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super marka i produkty

    ~~~~>>~~>>~~>>
    Zapraszam na mój blog!
    www.bambiboho.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziwne z tym balsamem. Tym bardziej, że AA ma kosmetyki dla skór wrażliwych.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm, skoro Ciebie uczulił to pewnie mojej skórze tez by nie przypasował, bo mam bardzo wrażliwą.

    OdpowiedzUsuń
  5. jeszcze nie testowałam tych eliksirów, więc wszystko przede mną ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawno nic z AA nie miałam, i myślałam, że się na balsam skuszę, ale to swędzenie mnie wystraszyło, wolę go odpuścić...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja nie przepadam za AA - jakoś nie mogę się do nich przekonać...

    OdpowiedzUsuń
  8. bardziej zainteresował mnie balsam ale to swędzenie jest dość dziwne,

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!