Tak bogatego w puste opakowania miesiąca  chyba do tej pory nie doświadczyłam. Oprócz kosmetyków, które regularnie używałam, wykończyłam też takie, których końcówki zalegały mi na półkach, czekając nie wiadomo na co. Poluzowanie się miejsca jest tylko pozorne - większość zużytych  kosmetyków zastąpiłam czymś nowym, a do zapasów wskoczyła cała masa cudowności, które pokażę Wam w następnym wpisie.



38 zużytych kosmetyków robi wrażenie! Kilka z nich to "jednorazówki", ale są tez tu i takie, z których korzystałam przez kilka miesięcy, a nawet przez rok.
  • Druga zużyta maseczka w płachcie Missha z kolagenem utwierdziła mnie w opinii, że nic nie robi dla mojej skóry. Mam jeszcze 3 czy 4 inne maski Missha i mam nadzieję, że będą lepsze.
  • Kapsułki Diadermine napakowane silikonami, sprawdzały się jedynie przed jakimś ważniejszym wyjściem, bo długofalowych pielęgnacyjnych efektów niestety nie dawały. Skóra była po nich gładka, jak to po silikonach, ale sprawiały też, że nawilżenie skóry dłużej się utrzymywało.
  • Maseczki peel-off Initiale Kwiaty polne i Czerwone owoce byłyby świetne, gdyby ich ściąganie nie było tak problematyczne. Niestety usunięcie ich w całości nie jest możliwe. Szkoda, bo moja skóra polubiła ich działanie, a nie mam zamiaru irytować się przy odrywaniu masek po kawałku.
  • Czytałam mnóstwo pozytywnych opinii o wodzie termalnej Uriage, że w końcu ją kupiłam. Miałam ją od sierpnia 2017, więc to jeden z tych "długodystansowców". Najczęściej służyła mi do spryskiwania twarzy pokrytej glinką, albo do odświeżenia skóry w ciągu dnia. Jej atutem jest to, że nie trzeba osuszać twarzy po jej użyciu. Uwaga - jest słona.
  • Pomadek ochronnych używam bardzo rzadko, w zasadzie jedynie w trakcie wyjazdów na narty, gdy jest duży mróz (tak o zwykła szminka mi wystarcza). Pomadkę Nuxe kupiłam w listopadzie lub grudniu 2016, ale dopiero solidne przeziębienie w styczniu tego roku przyczyniło się do jej zużycia. Smarowałam nią kilka razy dziennie nie tylko usta, ale też skórę w okolicach nosa, dzięki czemu zaczerwienienie i wysuszenie były znacznie mniejsze. 
  • Czarna pasta z węglem Ecodenta opanowała blogi, więc i ja się skusiłam. I co? Szału nie ma. Uczucie świeżości szybko znika, a wrażenie bielszych zębów zaraz po myciu jest raczej wynikiem neutralizowania odcienia przez kolor pasty.
  • Serum hialuronowe GlySkinCare też towarzyszyło mi od dawna. Nie, nie było aż tak wydajne - nie stosowałam go codziennie, choć był czas, że tak. Nakładałam je przed kremem, łączyłam z olejami lub z olejowym serum z witaminą C z Mazideł.
  • Serum z  witaminą C z Mazideł wybrałam w wersji do skóry suchej. Mocno czuć w nim zapach oleju śliwkowego, na bazie którego jest zrobione. Niestety nie zauważyłam efektu, do jakiego przyzwyczaiły mnie inne kosmetyki z witaminą C.
  • Nawilżający żel do mycia twarzy Hydra Magnetic marki  Perfecta bardzo dobrze mi służył, lepiej niż makowy z Barwa.
  • Peeling do twarzy z witaminą C ze Starej Mydlarni długo mnie intrygował zanim zdecydowałam się na zakup i szczerze mówić żałuję, że się skusiłam. Miałam wcześniej kilka peelingów z korundem ale żaden tak mi nie podrażnił skóry ani jej nie wysuszył jak właśnie ten ze Starej Mydlarni.
  • O toniku nawilżającym Vianek czytałam wiele sprzecznych opinii. U jednych nic nie robił, inne osoby wprawiał w zachwyt. Mi się spodobał, więcej napiszę w osobnym wpisie.
  • Linia Radical z Farmony jest mi bardzo dobrze znana. Kilkanaście lat temu nagminnie używałam mgiełki, od czasu do czasu też szamponu. Nasilenie wypadania włosów skłoniło mnie do powrotu do tych kosmetyków, tym bardziej, że wcześniej przyniosły dobry efekt. Po samym szamponie nie spodziewałam się cudów, ale mimo to, po wprowadzeniu go do pielęgnacji włosów zauważyłam, ze wypada ich nieco mniej. Może to przypadek? Miałam tez miniaturkę serum ale naprawdę trudno mi cokolwiek o niej napisać ;)
  • Suche szampony to u mnie prawdziwe długodystansowcy - wystarczają mi na około rok. Przyczyna jest prosta - używam tylko w awaryjnych sytuacjach, bo czasami się zdarza, ze wieczorem włosy są świeże, a rano już niekoniecznie. W Batiste do brązowych włosów pokładałam spore nadzieje, bo inne mające biały pyłek bardzo rozjaśniały mi włosy, dając efekt wręcz siwizny. Po tym jest ciut lepiej, ale barwienie skóry na czole, czy brązowy pyłek na ubraniach doprowadzał mnie do szewskiej pasji.
  • Saszetkowy szampon do włosów farbowanych Agafia bardzo szybko mi się skończył, nawet jak na pojemność 100 ml. Nie zauważyłam, aby jakoś szczególnie chronił kolor włosów, ale może byłoby inaczej, gdybym używała go bezpośrednio po farbowaniu.
  • Informacja o istnieniu oleju z masła shea wzbudziła we mnie entuzjazm :D Masło shea kocham, ale no cóż, nakładanie jest czasami problematyczne. Z olejem nie ma żadnych problemów, można łatwo nanieść go na ciało, dodać do kąpieli czy do glinki. Działa tak samo wszechstronnie jak masło.
  • Olejki eteryczne geraniowy i lawendowy także marki Etja najczęściej dodawałam do kąpieli lub do nawilżacza powietrza. Lawendowy stosowałam też na skórę głowy. Pamiętajcie, że olejek eteryczny to nie jest to samo co olejek zapachowy. W odróżnieniu od zapachowego nie tylko pachną, ale są naturalne i mają także działanie pielęgnacyjne i aromaterapeutyczne.
  • Dobry tusz, nie ...  bardzo dobry tusz to podstawa w moim makijażu. Moje rzęsy są liche, więc mam duże wymagania. Tusz musi wyraźnie wydłużać, pogrubiać. "Dzienny efekt"? Sorry, ale maluję się po to, aby makijaż było widać, dla "dziennego efektu" bym się w ogóle nie malowała. Tusz Maybelline Sensational nie okazał się szczytem moich tuszowych marzeń, ale sądzę, że wiele osób jednak byłoby z niego zadowolonych.
  • Niestety rzadko kiedy rano mam czas, aby dokładniej zająć się brwiami, nadać im odpowiedni kształt, dosztukować włoski, tam gdzie ich nie ma i najczęściej ograniczam się jedynie do żelu. Obecnie wykończyłam żel z L'Oreal, nie wywołujący u mnie większego wrażenia. Oprócz koloru od żeli oczekuję także usztywnienia włosków, bo moje są bardzo niesforne, a ten żel niestety tego nie robi.
  • Od dłuższego czasu poszukuję skutecznego naturalnego dezodorantu, ale póki co nieskutecznie. Real Purity kupiłam na iHerb za ok 45 zł, ale w stosunku do pojemności 85ml wychodziło całkiem znośnie. Ale w zasadzie co z tego, skoro działanie dezodorantu mnie nie satysfakcjonowało? Miał bardzo mocny, trochę męski zapach, który chyba miał zamaskować zapach potu. No cóż, nie do końca to wyszło. Musiałam stosować go zamiennie z innymi kosmetykami, szczególnie, gdy wiedziałam, że danego dnia może być szczególnie zawodny. Napiszę o nim więcej.
  • Żel ujędrniający Dove DermaSpa UpLifted+ to jeden z tych kosmetyków, na które się "uwzięłam". Tubka zawierała nakładkę z kuleczkami masującymi, ale szczerze powiem, że mnie one denerwowałay, więc pozbyłam się i wyciskałam żel na dłoń. Żel chłodził, nawilżał, ale czy ujędrnił skórę? Nie zauważyłam.
  • O antyperspirancie w sprayu Dove pisałam już kila razy. Bardzo dobrze się u mnie spisuje i choć wolę te formie kulki, to po spray też chętnie sięgam.
  • Tanie cytrynowe mydło kuchenne w piance ProSkin kupione w Rossmannie miało idealnie sprawdzić się w kuchni, ale niestety było jedynie połowicznie. W podlinkowanej recenzji dowiecie się dlaczego.
  • Jedno z lepszych maseł do ciała, jakie używałam? Muszkatołowe Agafia :D Intrygujący, a zarazem odświeżający zapach, bardzo dobre działanie nawet dla suchej skóry, przystępna cena ... Warto wypróbować.
  • Ufff, zużyłam ostatnią butlę żelu pod prysznic Luksja jaką miałam. Pokarało mnie za hurtowe zakupy (za jednym razem kupiłam wszystkie wersje tego żelu), ale co mam poradzić na to, że trudno jest mi się zdecydować na 1 czy 2 zapachy? Stety-niestety niczego mnie to nie uczy i dalej hurtowo kupuję o czym po raz kolejny przekonacie się oglądając moje styczniowe zakupy. Żel okazał się rzadki, nie zauważyłam żadnego pielęgnacyjnego działania na skórę, zapach taki sobie. Ja wiem, że dla wielu z Was żel to żel, ma myć i tyle, ale poważnie, jest cała masa lepszych żel jak choćby Dove.
  • Kolejna zużyta duża butelka żelu to Nivea Diamond Touch. Też taki zwyklak zapachowy. Żel niby jest kremowy, ale rzadszy niż z Dove. Czy mi się zdaje, czy kilkanaście lat temu te żele były bardziej gęste?
  •  Prebiotyczne pudry do kąpieli Initiale Zieona herbata i Dziki ryż można potraktować bardziej jako urozmaicenie kąpieli czy ciekawostkę. Nie pienią się zbyt mocno, nie wysuszają, ale też nie wywołały u mnie szczególnego entuzjazmu. Bardziej spodobała mi się wersja ryżowa przez relaksujący, mleczno-kremowy zapach.
  •  Duża tabletka do kąpieli Drezdner Essenz o zapachu orzechów makadamia ... tak, to zdecydowanie moje kąpielowe klimaty :) Jeśli tylko będę miała okazję, to chętnie poznam pozostałe zapachy i kosmetyki.
  • Woreczek skrywał półkule do kąpieli o zapachu pomarańczowo-waniliowym z Biolove. Przygotowuję wpis o kąpielowych umilaczach tej marki, więc już zapraszam. Przeczytacie wtedy o tych półkulach, solach i pudrach.
  • Zawsze w użyciu mam kilak peelingów, dlatego w styczniu wykończyłam ich aż trzy :) Cedrowy z Agafii o leśnym, odprężającym zapachu i dwa z Organic Shop, o których niedawno pisałam - różanym i cukier trzcinowy. Różany oceniam najsłabiej.
  • I kolejny kosmetyk do kąpieli - sól borowinowa z masłem shea Bingo Spa. Niezbyt polubiłam się z kosmetykami tej marki, nawet kupując sole trzeba przeczytać skład, bo nie wszystkie są godne uwagi (Kąpiel w soli || Czy sól do kąpieli może być dobra lub zła? BingoSpa: solanka z minerałami Morza Martwego z kolagenem vs sól Ocean Blue). Ta była nawet spoko.

A jak Wam idzie zużywanie?

35 komentarzy:

  1. potężne denko :D ja tyle zużywam w kilka miesięcy! :O Ale może dlatego, że zawsze coś zaczynam i ciężko jest to skończyć xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, to ma znaczenie. ja się teraz zawzięłam i choc kusiło mnie, aby cos nowego otworzyć, to jednak dzielnie zuzywałam co było otwarte

      Usuń
  2. Wow, ja tyle chyba przez rok roku nie natrzaskam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha :D Moja siostra tym bardziej. Nie wiem czy w ogóle przez swoje 40 letnie zycie tyle zużyła ;)

      Usuń
  3. o matko i córko nie mogę skupić wzroku, tyle tego :P u mnie zużywanie idzie powoli i dosyć opornie, głównie schodzą mi peelingi i masła :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Imponujące denko! Wiele produktow nie znam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo piękne denko :) moje jest dużo skromniejsze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, że idzie do przodu i nic Ci się nie marnuje. A że skromniej, to nic :D

      Usuń
  6. Muszę spróbować wrócić do tego tuszu Maybelline... Byłam z niego zadowolona, ale wydawało mi się, że mnie uczulił, a teraz wydumałam, że to chyba nie jego wina xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Ty w styczniu zużyłaś 38 kosmetyków, a do mnie tyle przywędrowało nowych:D

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja jestem ogromną fanka Lash sensational :) Idealna szczoteczka dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby każdemu odpowiadało to samo to byłoby za łatwo i za pięknie :D

      Usuń
  9. U mnie Batiste dla szatynek bardzo dobrze się sprawdza, chociaż podobnie używam go tylko w awaryjnych sytuacjach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie nie jest zły, ale mi by sięprzydał jeszcze ciemniejszy kolor, bo ten jednak rozbiela mi włosy

      Usuń
  10. Ogromna ilość :) ja chyba raz tyle miałam! Ale też właśnie dlatego ze zużyłam do końca wszystkie produkty jakie gdzieś tam zalegały :) szczerze mówiąc to nie wiem na czym się skupić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co jakiś czas dobrze skupić się na tych resztkach. Staram się nie zostawiać, ale czasami o czymś zapomnę. Za to mój mąż wiecznie zostawia takie resztki żelu pod prysznic czy do mycia twarzy - zamaist użyć już na raz, to on jeszcze 10 razy użyje bo po kropelce ;)

      Usuń
  11. ile nowości ;O
    pozdrawiam serdecznie :)
    woman-with-class.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to to co zuzyłam, a nie nowości ;) Nowości pokażę lada dzień

      Usuń
  12. Świetne zużycia! Jeżeli masz otwarte kilka produktów danego typu w jednym czasie, to nic dziwnego, że skończyły się w podobnym czasie ;) Też niedawno robiłam czystki i wykończyłam wiele produktów, które "kurzyły się" od dawna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mam kilka otwartych, ale gdybym zamiast skupić się na końcówkach otworzyła kolejne co mnie kusiło, toby tyle nie było

      Usuń
  13. No gratulację denka:)Mnie pewnie też czeka spore:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wow i to w miesiąc? Jestem pod wrażeniem! U mnie żel L'Oreal dobrze utrwalał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Za to teraz będzie mniej, bo większość końcówek wykończyłam własnie w styczniu

      Usuń
  15. Ja bardzo lubię tusz Maybelline :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Sporo tego, ja z dwóch miesięcy mam mniej ;) Znalazłam sporo przydatnych informacji, mam zapas masła shea, ale jak skończę rozejrzę się za olejkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olejek ma tę przewagę, że łatwiej się nakłada a działa równie świetnie.

      Usuń
  17. Wow naprawde sporo produktow! Odwołam sie chetnie do tego tuszu od Maybeline. Mnie on rowniez ni zachwycił i od siebie dodam, z eu mnie jeszcze sklejał rzęsy ! :/

    OdpowiedzUsuń
  18. Cała armia zużytych produktów ;) Wow!

    OdpowiedzUsuń
  19. Cała armia zużytych produktów ;) Wow!

    OdpowiedzUsuń

Nie proś o wzajemne obserwowanie - zaglądam na blogi osób komentujących :)

UWAGA! Usuwam komentarze z podlinkowanymi słowami kluczowymi!